Bellatrix Lestrange schodziła po schodach z ogromną gracją,
cały czas nie odrywając wzroku od mojej sylwetki. Stałam jak zaczarowana przy
wyjściu z lochów i czekałam, aż kobieta się do mnie zbliży. Po krótkiej chwili
moja ciotka stanęła naprzeciwko i uśmiechnęła się jadowicie.
- Co u ciebie słychać, Hermiono? – zapytała, łapiąc
delikatnie kosmyk moich włosów i zawijając go na swoim palcu. Ledwo
powstrzymywałam drżenie ciała, ta sytuacja nie podobała mi się.
- Dlaczego nagle interesujesz się moją osobą, Bello? –
wyprostowałam się i odsunęłam o krok od niej, pozbawiając jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, który
paraliżował moje ciało.
- Jestem twoją matką chrzestną, dlatego ciekawi mnie
wszystko, co jest związane z tobą – odpowiedziała i znów uśmiechnęła się w
sposób, w jaki tylko ona potrafiła.
- U mnie wszystko w porządku – odpowiedziałam zdawkowo i powoli kierowałam
się w stronę schodów, omijając Bellatrix.
- Dokąd się wybierasz? – zapytała, łapiąc mnie mocno za
ramię.
- Do siebie, nie mam zamiaru całego dnia przesiedzieć w
lochach – odpowiedziałam i spojrzałam na jej rękę, kurczowo trzymającą moje
ramię. Byłam pewna, że ślady jej paznokci pozostaną na mojej skórze.
- Nie przypominam sobie, żebym pozwalała ci się oddalić. Nie
skończyłyśmy rozmawiać – wysyczała.
- Nie przypominam sobie, żeby Lord kazał mi słuchać twoich
rozkazów – powiedziałam i wyszarpnęłam rękę z jej mocnego uścisku. Nie będę jej
pokazywać, jak bardzo przerażała mnie ta kobieta. Nie mogę ujawniać swoich
słabości. Ona zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć, ale ja nigdy się nie poddam.
- Nie pozwalaj sobie, gówniaro. Jedno moje słowo, a Voldemort
będzie jadł mi z ręki – powiedziała z
triumfem i dziwnym błyskiem w oczach.
- Myślisz, że Czarny Pan pozwoli mnie skrzywdzić? Swoją
największą broń, jedyną nadzieję na wygraną? Nie wydaje mi się, ale próbuj
szczęścia, ciociu – spojrzałam na nią z politowaniem. Nie poznawałam samej
siebie, nigdy nie zwracałam się tak do nikogo. Nie wiem, czy to wpływ tego
miejsca, czy po prostu moje rodowe cechy zaczynają się bardzo powoli ujawniać.
Jedno jest pewne - byłam z siebie dumna, że potrafiłam się obronić samym słowem
bez używania swoich mocy.
- To jeszcze nie koniec, zapamiętaj to sobie. Jeszcze nie
pomściłam śmierci swojego męża, a zabicie tych dwóch bliźniaków to dopiero
początek – wycedziła, a ja spojrzałam na nią z ogromnym zdziwieniem.
- Jakich bliźniaków? – zapytałam, chociaż domyślałam się
odpowiedzi.
- Synów Artura i Molly Weasley. To była świetna zabawa, już
dawno nie miałam okazji torturować w tak wyrafinowany sposób. Poprawiło to mój
humor, ale nie na długo – przyglądała mi się przez moment, czekając na reakcję,
po czym zaczęła się szaleńczo śmiać. Właśnie do mnie dotarło, że moi
przyjaciele nie żyją. Zostali zabici przez Bellatrix.
- A wiesz, co jest z tego wszystkiego najlepsze? Szukali
ciebie, więc to dzięki tobie miałam taką rozrywkę – dodała, a jej śmiech odbijał się echem w
lochach. Spojrzałam na nią z nienawiścią w oczach. Wiedziałam, że nie powinnam
tego robić, ale emocje wzięły górę. Wyciągnęłam w jej kierunku rękę i mocno
zacisnęłam pięść, koncentrując się na małej powierzchni, na jakiej się
znajduje. Nagle ziemia zaczęła się trząść, pękając wokół miejsca, w którym
stała Lestrange. Kobieta chwiała się niebezpiecznie i zdezorientowana rozglądała
po całym pomieszczeniu. Rozluźniłam uścisk i wszystko wróciło do normy.
Bellatrix stała na niewielkim kole, które oddzieliło się od reszty podłogi
znajdującej się w lochach.
- Expelliarmus! –
krzyknęłam, widząc,
jak kobieta zaczyna wyciągać swoją różdżkę. Po sekundzie drewniany patyk
znajdował się w mojej dłoni, a ja uśmiechnęłam się przebiegle.
- Co ty wyrabiasz? Masz mnie natychmiast uwolnić! –
krzyczała, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Spojrzałam na dziurę wokół
Bellatrix, tworzącą miniaturową fosę. Jednym ruchem ręki wypełniłam zagłębienie
płomieniami ognia, które podnosiły się z każdą sekundą. Kobieta spojrzała na
mnie przerażona, kompletnie nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.
- Zginiesz, Bellatrix. Jeśli nie dzisiaj, to przyjdzie twój
czas, w którym zapłacisz za krzywdę moich przyjaciół. Nie zadzieraj ze mną, bo
doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie masz ze mną najmniejszych szans.
Dzięki Voldemortowi jestem silniejsza, to on pokazał mi jak opanować moją moc.
Sam Merlin ci nie pomoże, Bellatrix – wysyczałam, patrząc na przerażoną ciotkę,
gdy języki ognia dopełzły do jej stóp. Ogromna satysfakcja ogarnęła moje ciało,
jednak nie ukoiło to bólu po stracie przyjaciół.
- Zostaw mnie! Pożałujesz tego, rozumiesz?! Nikt nie ma prawa
atakować Bellatrix Lestrange! – darła się kobieta. Później, jej groźby zostały
zastąpione przeraźliwym krzykiem, który przerodził się w zwierzęce wycie ofiary
błagającej o litość. Stałam tam i czekałam, aż ogień pochłonie jej diabelską
duszę.
- Hermiona, co ty wyrabiasz?! – usłyszałam głos Zabiniego i
w jednej chwili odwróciłam się w jego stronę.
- Zabiła ich! Zabiła moich przyjaciół! Rozumiesz?! Ona musi
zginąć! – krzyczałam niczym opętana, patrząc zawzięcie na chłopaka, który spoglądał, jak płomienie powoli pożerają ciało Bellatrix.
- Aquamenti! –
krzyknął Blaise, posyłając w stronę płomieni strumień wody. Nic to nie dało,
ogień nie odpuścił. Moja moc okazała się zbyt wielka, żeby pozbyć się jej
zwykłym zaklęciem. Przestraszony chłopak spojrzał na mnie, a ja nie byłam w
stanie się ruszyć.
- Zrób coś! Nie możesz jej zabić, Hermiono! Nigdy sobie tego
nie wybaczysz, słyszysz?! – Chłopak podbiegł do mnie i zaczął potrząsać mnie za
ramiona. Spojrzałam mu prosto w oczy i zrozumiałam, że popełniłam błąd.
Posłałam w stronę płonącej Bellatrix ogromną falę wody, która zatrzymała i
ugasiła płomienie. Nagle nastała przeraźliwa cisza, przerywana naszymi głośnymi
oddechami i syczeniem podłogi, która jeszcze przed chwilą cała płonęła.
Lestrange leżała nieprzytomna, odgrodzona od nas przepaścią, którą
wyczarowałam.
- Idziemy stąd – wyszeptałam, przerywając milczenie i
zaczęłam kierować się w stronę schodów.
- A co z nią? – zapytał Blaise i wskazał palcem na ciało
mojej ciotki.
- Nic. Zawołaj jakąś pomoc, czy coś. Złego diabli nie biorą
– odpowiedziałam i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Wiesz, że przez to będziesz miała kłopoty? – zapytał
chłopak, a ja wzruszyłam ramionami. Bez słowa udaliśmy się do moich komnat,
gdzie od razu po przybyciu nalaliśmy sobie po sporej szklance Ognistej. Miałam
nadzieję, że alkohol ukoi dzisiaj moje nerwy.
***
To wszystko jest skomplikowane. Ostatnio na mojej głowie
jest zbyt wiele rzeczy, które z dnia na dzień stają się sytuacjami bez wyjścia.
Ślub z Lennox jest jedną z tych rzeczy. Nie wiem, jak to rozwiązać, i nie wiem,
co mnie podkusiło, żeby ją pocałować. Alkohol przysłonił mi rozsądne myślenie.
Tylko… dlaczego do tej pory nie mogę o tym zapomnieć? Niech to szlag. Wstałem z
kanapy i udałem się do lochów, w których zamknięta była Pansy. Gdy dotarłem do
podziemi Riddle Manor, zauważyłem ogromne
zbiegowisko Śmierciożerców. Stali wokół czegoś i zawzięcie dyskutowali. Na
początku chciałem zignorować to całe zamieszanie, jednak ciekawość wzięła górę
i podszedłem do grupki mężczyzn. Po środku leżało ciało Bellatrix. Miała ona w
połowie spaloną sukienkę, a nogi były równie czarne, co materiał jej ubrania.
- Co tutaj się stało? – zapytałem, a wszystkie pary oczu
zwróciły się w moją stronę.
- Ktoś ją zaatakował, nie wiemy jeszcze kto. Żyje, ale
musimy zaraz przenieść ją do skrzydła
szpitalnego, jej nogi nie wyglądają najlepiej – odpowiedział jeden ze
Śmierciożerców, po czym wyciągnął różdżkę i zaklęciem lewitującym przeniósł
ciało kobiety, które znajdowało na ogromnym kole odciętym przepaścią od reszty
podłogi. Po chwili wszyscy oddalili się
do lochów, a ja udałem się do celi Pansy. Przez całą drogę zastanawiałem się, kto mógł tak potraktować Bellatrix? Dziwne było to,
że jest to ktoś silniejszy od niej, w końcu ciotka nie uchodziła za bezbronną
kobietę. Nie było mi jej żal, to okrutna osoba, ale chętnie pogratulowałbym
człowiekowi, który ją tak urządził. Po chwili stałem już pod celą Parkinson.
Siedziała pod ścianą i wpatrywała się w podłogę. W porównaniu z Ronem, jej cela
była obskurna, nie posiadała łóżka ani innych wygód, które miał rudzielec.
Prychnąłem.
- Pansy, jak się czujesz? – zapytałem, a dziewczyna
nieobecnym wzrokiem spojrzała na mnie.
- Draco! Dracusiu! Przyszedłeś po mnie wreszcie… Ja tutaj
zwariuję, zabierz mnie ze sobą – powiedziała płaczliwym oraz pełnym nadziei
głosem.
- Nie mogę, Pansy. Jesteś tutaj za karę. Co ci w ogóle
przyszło do głowy, żeby zaatakować Lennox? – zapytałem. Jej głupota czasami
mnie przerażała.
- Wiesz dobrze dlaczego. Nie chcę, żeby ta szmata wcinała
się między ciebie a mnie. Nie pozwolę jej na ślub z tobą! – sapnęła dziewczyna
i walnęła pięścią o ziemię na potwierdzenie mocy swoich słów.
- Do ślubu nie dojdzie, spokojnie. Ja na pewno coś wymyślę,
nie mam zamiaru spędzić reszty życia z Hermioną, tylko z tobą – powiedziałem i
podszedłem do krat, aby pogłaskać Pansy po policzku. Nie mogłem nic więcej
zrobić, nawet wejść do jej celi. Dziewczyna odwzajemniła mój gest i spojrzała
mi głęboko w oczy.
- Kocham cię, Draco – powiedziała, a ja poczułem słodki
zapach i uśmiechnąłem się do niej.
- Ja ciebie też, Pansy – odpowiedziałem i pocałowałem ją w rękę,
by po chwili opuścić pomieszczenie. Byłem zbyt zauroczony, by zauważyć, że coś
jest nie tak. Gdyby nie ten zapach, dostrzegłbym błysk satysfakcji w oczach
dziewczyny oraz jej przebiegły uśmiech.
***
Dumbledore i Severus Snape przemierzali cmentarz w
poszukiwaniu grobu rodziny Lennox. Było to ciężkie wyzwanie, ponieważ od wielu
lat grób nie był odwiedzany przez nikogo. Po godzinnych poszukiwaniach udało im
się odnaleźć kamienną płytę porośniętą bluszczem. Po usunięciu rośliny widoczne
były wygrawerowane w marmurze imiona Amandy i Williama Lennox.
- Wiesz, że czeka nas sporo pracy? – zapytał Albus swojego
przyjaciela.
- Wszystko jest warte poświęcenia dla tych ludzi –
odpowiedział Snape. Mężczyźni wzięli się do pracy, poświęcając trzy dni i trzy
noce. Na efekt trzeba było czekać.
***
Siedziałam z Blaise’em już od kilku godzin, których nie
zakłócał nawet najmniejszy dźwięk. Popijaliśmy alkohol, a ja powoli traciłam
kontakt z rzeczywistością. Miałam dość swojego życia. Chciałam, żeby wojna
skończyła się jak najszybciej. Chciałam rozpocząć nowe, spokojne życie bez
ciągłych obaw o przyjaciół i rodzinę.
- Powiesz mi w końcu, co zrobiła Bellatrix? – zapytał
nieśmiało chłopak i spojrzał na mnie.
- Zabiła Freda i George’a… Szli mnie szukać… Tylko tyle
wiem… - powiedziałam i ponownie upiłam łyk whisky. Zabini nic nie odpowiedział, tylko przybliżył
się do mnie i mocno przytulił. Tego potrzebowałam. Wsparcie przyjaciela to coś
niezastąpionego, niestety teraz mam ich coraz mniej, a wizja, że to wszystko
dzieje się przeze mnie jest nie do zniesienia. Heroiczność dzieci państwa
Weasley jest niewytłumaczalna. Jak ja będę mogła im spojrzeć w oczy, wiedząc,
że ich synowie poświęcili swoje życie dla mnie? Sytuacja jest beznadziejna. Po
chwili usłyszeliśmy energiczne pukanie do drzwi.
- Proszę – odpowiedziałam i w pokoju pojawił się Draco.
Spojrzał na butelki po alkoholu, potem na nas i skrzywił się ostentacyjnie.
- Śmierdzi tu gorzej niż w Świńskim Łbie. Ogarnijcie się,
zaraz ma przyjść tutaj Czarny Pan – powiedział chłopak. Wiedziałam, co to
oznacza. On już wie, co zrobiłam. Zaklęciem posprzątałam bałagan w pokoju i
czekałam z niecierpliwością, aż drzwi do komnat się otworzą. Po pięciu minutach
usłyszałam kroki i szarpnięcie klamki. Najpierw wszedł Voldemort, a za nim
kilku Śmierciożerców.
- Hermiono, czy to prawda, że zaatakowałaś Bellatrix? –
zapytał Riddle i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi ślepiami.
- Tak, to prawda – odwróciłam wzrok od podłogi i spojrzałam
twardo w stronę Czarnego Pana. Kątem oka zauważyłam zaskoczenie, jakie malowało
się na twarzy Dracona.
- W takim razie będziesz musiała ponieść konsekwencje
swojego czynu. Idziemy do Wielkiej Sali – powiedział i wskazał mi ręką drzwi.
Wstałam i udałam się za Śmierciożercami. Musiałam szybko wykombinować wyjście z
tej beznadziejnej sytuacji.
Kochani! Dziękuję Wam bardzo za każdy komentarz pod rozdziałem i miniaturką :) Jestem mile zaskoczona, że podobał się Wam mój pomysł, na krótki list Hermiony :) Rozdział XXI przed Wami i czekam na opinie :) Poszukuję osoby, która wykonałaby szablon na zamówienie, jeśli znacie kogoś takiego to piszcie w komentarzach, bardzo mi na tym zależy :)
EDIT 02.03.2015: Rozdział betowała Samtonazwij :) Bardzo Ci dziękuję za pomoc i cieszę się, że możemy razem współpracować! :)
Buziaki!
D.