Hermiona szła krok w krok za Voldemortem, pilnowana przez
jego wiernych Śmierciożerców. Ciężkie, wojskowe buty mężczyzn wydawały
nieprzyjazny dźwięk, zderzając się z zimną posadzką. Jej mina nie wyrażała
kompletnie nic, chociaż domyślałem się, że w środku cała drżała. Nie sądziłem,
że ta dziewczyna posunie się do zaatakowania Bellatrix. Co ją do tego skłoniło?
Wszyscy doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z jej mocy, ale nigdy nie używała ich do
takich celów. Gdy usłyszałem, że to ona stoi za tym atakiem, byłem w ogromnym
szoku, chociaż jednocześnie zaimponowało mi to. Oznacza to, że nie porzuciła w
tym miejscu swojego charakteru i gdy przyjdzie czas wojny, to wiem, że na pewno
stanie u boku Dumbledore’a i pokona Voldemorta. Doszliśmy do sali, w której
Lennox codziennie trenowała z Czarnym Panem. Stanąłem obok Blaise’a, który
również wyglądał na niezadowolonego takim obrotem sprawy. U boku Riddle’a
stanęło dwóch Śmierciożerców, którzy wcześniej eskortowali dziewczynę. Był to
Evan Rosier i Igor Karkarow. Obaj z zadowoleniem obserwowali całą tę szopkę i
tylko czekali na krwawy rozwój wydarzeń. Dla nich dzień bez jakiejkolwiek
rzeźni był stracony. Przenikliwą ciszę przerwał donośny głos Voldemorta.
- Dobrze wiecie, w jakim celu zebraliśmy się tutaj. Za
chwilę dołączy do nas nasz magomedyk, aby przekazać informację o stanie naszej
drogiej przyjaciółki Bellatrix – wysyczał mężczyzna i zasiadł na czarno –
srebrnym tronie. Po pięciu minutach do pomieszczenia wszedł Alfred. Starszy
mężczyzna spojrzał ze smutkiem na Hermionę, po czym ukłonił się przed Czarnym
Panem.
- Jakie masz dla mnie wieści, Alfredzie? – zapytał z
wyższością Tom.
- Bellatrix… Ocknęła się… Jej stan… Tak naprawdę… - jąkał
się mężczyzna, nerwowo wyginając palce.
- Nie mam całego dnia na twoją paplaninę. Do rzeczy. – Voldemort podniósł głos, a jego postawa wskazywała na
ogromne zniecierpliwienie.
- Do wiosny nie będzie mogła chodzić o własnych siłach… Jej
nogi wymagają czasochłonnego leczenia eliksirami i zaklęciami… To cud, że w
ogóle ich nie straciła… - wydusił z siebie Alfred i spuścił głowę.
- Możesz zostać, popatrzysz z nami na przedstawienie –
uśmiechnął się przebiegle i spojrzał na Hermionę, która intensywnie wpatrywała
się w podłogę. Alfred ukłonił się ponownie i stanął obok mnie i Blaise’a. Widać
było, że obwinia się za to, co za chwilę się stanie.
- Hermiono, czy słyszałaś, co przed chwilą powiedział nasz
magomedyk? – zapytał Czarny Pan.
- Słyszałam, Panie – wyszeptała dziewczyna i spojrzała w
jego stronę.
- Rosier, wiesz, co masz robić – Voldemort wydał rozkaz, a
Śmierciożerca pokłonił się i wyszedł z sali. Wszyscy rozglądali się nerwowo,
nie wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi. Spojrzałem na Zabiniego, a on tylko
wzruszył ramionami i dalej obserwował, co ma nastąpić za chwilę. Po pięciu
minutach Evan wrócił, pchając przed sobą zakutego w kajdany Rona. Spojrzałem
zdziwiony w tamtą stronę, a później na Hermionę. Widziałem w jej oczach strach,
usta zakryła dłonią, tłumiąc jęk. Myślę, że doskonale zdawała sobie sprawę, co
to oznacza.
- Wspaniale, cieszę się, że wszyscy jesteśmy w komplecie –
wyszczerzył zęby Czarny Pan, a jego oczy niebezpiecznie błyszczały. Lennox
zerkała to na rudzielca, to na Voldemorta. Widziałem, jak powoli rośnie w niej
panika.
- Panie, co mamy z nim zrobić? – zapytał Karkarow, kłaniając
się praktycznie do samej ziemi. Tchórzliwa szuja. Pamiętam, opowiadaną przez ojca historię o tym,
jak tamten został schwytany przez Moody’ego. Wyśpiewał praktycznie wszystkie
nazwiska Śmierciożerców, przez co został później wypuszczony z Azkabanu. Teraz
udawał posłusznego i wiernego, ale gdyby sytuacja miała się powtórzyć, to tak
samo jak wcześniej wydałby każdego ze swoich „przyjaciół”. Teraz powrócił w
łaski Voldemorta, ale ten traktował go gorzej niż karalucha. Igor natomiast
cieszył się, że żyje i stoi u boku swojego pana. Nienawidziłem takich ludzi i
był on pierwszą osobą na mojej liście, którą zabiję podczas wojny. Na samą myśl
uśmiechnąłem się przebiegle
- Rozkuć go – wydał rozkaz Riddle, a Śmierciożerca sięgnął
po klucz i rozkuł kajdany Weasley’a. Rudzielec rozmasował sobie nadgarstki i z
niesmakiem spojrzał w stronę Hermiony.
- Hermiono, postanowiłem cię ukarać, ale nie dosłownie. Nie
zrobię ci krzywdy, jednak wymagam od ciebie zabicia swojego przyjaciela –
wysyczał Czarny Pan, uśmiechając się jadowicie. Dziewczyna zbladła i spojrzała
z rozpaczą na Rona. Postawa chłopaka wyrażała czystą obojętność. Wyglądał,
jakby był pogodzony ze swoim losem.
- Nie zrobię tego – powiedziała łamliwym głosem Lennox, a w
jej oczach zalśniły łzy. Szczerze jej współczułem. Nie wyobrażam sobie, co bym
zrobił, gdyby Voldemort kazał mi zabić Zabiniego.
- To nie jest prośba, tylko rozkaz! – krzyknął Riddle.
- Zrób to Hermiono, przecież wszyscy wiedzieliśmy, że tak to
się skończy – powiedział zrezygnowanym głosem Weasley.
- Nie zrobię tego, rozumiesz?! Nie zabiję cię! Dopiero
zginęli twoi bracia, ty musisz przeżyć! – krzyczała dziewczyna, a Ron spojrzał
na nią nieobecnym wzrokiem.
- Kto… Kto zginął? – wyszeptał rudzielec.
- Fred i George… Ron tak mi przykro… - Lennox podbiegła do
chłopaka i mocno go przytuliła, jednak on odepchnął ją i upadł na kolana.
Przeraźliwy krzyk wyrwał się z jego płuc, można było usłyszeć, jak jego serce
rozrywa się na małe kawałki. Nie lubię tego chłopaka, ale w tym momencie było
mi go żal.
- Podnieść go. – Kolejny rozkaz padł z ust Voldemorta.
Śmierciożercy złapali chłopaka za ręce, jednak on wyrywał im się, wciąż
krzycząc i płacząc. Hermiona stała jak zaczarowana, jedyną oznaką życia były
słone łzy płynące po jej policzkach. Miałem ochotę podejść i ją przytulić, ale
wiedziałem, że to tylko pogorszyłoby i tak beznadziejną sytuację.
- Zabij mnie! Nie chcę już żyć! Straciłem wszystko,
rozumiesz?! – darł się Ron, a Riddle śmiał się i delektował całą sytuacją.
Skrzywiłem się niezauważalnie na ten widok. Ten człowiek jedyną radość czerpał
z ludzkiego cierpienia.
- Słyszysz przyjaciela, Hermiono, zabij go – powiedział
wesoło Tom. Widziałem, że coś jest nie tak. Lennox, stała w miejscu
powstrzymując narastający gniew. Zaciskała pięści i zamknęła oczy, jakby
próbując powstrzymać swoją złość.
- Nie jestem cierpliwym człowiekiem, masz pięć minut na
zabicie tego zdrajcy krwi – wysyczał Voldemort.
- NIE! – krzyknęła dziewczyna, a wraz z jej wrzaskiem ściany
Riddle Manor zaczęły niebezpiecznie drgać. Zrobiło się zamieszanie, każdy
rozglądał się, czy przypadkiem budynek się nie zawali. Hermiona spojrzała w
stronę Voldemorta, a pomieszczenie przestało się trząść. Mężczyzna spojrzał na
nią, widać było zdziwienie, które za chwilę zamieniło się w złość.
- Czy myślisz, że możesz sobie ze mną tak pogrywać?! To ja
cię stworzyłem! To dzięki mnie masz tak ogromną moc! Zabij go, bo inaczej ja to
zrobię! – wykrzyczał Lord.
- Nikogo dzisiaj nie zabiję – wysyczała Hermiona, zawzięcie
patrząc na Toma. Podziwiałem jej opór, ale zdawałem sobie również sprawę, że na
niewiele on się zda.
- Avada Kedavra! –
Zaklęcie z ust Voldemorta padło tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować.
Ciało Rona upadło na zimną posadzkę. Cisza, jaka nastała po tym incydencie, sprawiła,
że na mojej skórze pojawiły się ciarki. Spojrzałem w stronę dziewczyny, która
była zbyt zszokowana, aby cokolwiek zrobić.
- Ron! Nie! – krzyknęła i podbiegła do ciała jej przyjaciela.
– Ron… Obudź się… Błagam… Wybacz mi… Ron… Ron… Przepraszam cię… Kocham cię,
Ron… Wróć do mnie, proszę… - Trzymała go kurczowo za koszulę swoimi małymi,
trzęsącymi się dłońmi, zaklinając go, by się do niej odezwał. On nie
odpowiadał. Dziewczyna dławiła się gorzkimi łzami, które spływały po jej spierzchniętych
ustach. Przez jej postawę przebijało szaleństwo pomieszane ze złością i
ogromnym smutkiem. Jej krzyki i błagania przecinały przeraźliwą ciszę, jaka
zapadła w pomieszczeniu. Ron Weasley leżał nieruchomo i nic nie było w stanie
tego cofnąć. Rude włosy kontrastowały z białą posadzką, a wyraz jego twarzy
wskazywał na ogromną rozpacz przed śmiercią. Dołączył do swoich braci, oby
Merlin miał ich w opiece. Na pewno trafili do lepszego miejsca niż tutaj, gdzie
jest sam środek piekła. Ta scena długo zostanie w mojej pamięci i nic nie
będzie w stanie jej wymazać. Po chwili usłyszeliśmy zimny śmiech Voldemorta,
który rozniósł się echem po sali.
- Ty… Ty… Zabiję cię, słyszysz?! – krzyknęła dziewczyna i
zaczęła iść w stronę Voldemorta. Rosier i Karkarow rzucili się w stronę
Hermiony, ale ona jednym machnięciem ręki wysłała ich na sam koniec
pomieszczenia, gdzie boleśnie zderzyli się ze ścianą.
- Myślisz, że się ciebie boję? – zaśmiał się Lord i spojrzał
z politowaniem w stronę Lennox. Wiedziałem, że zaczyna robić się
niebezpiecznie. Kątem oka zauważyłem, jak Blaise zaciska dłoń na swojej
różdżce.
- Powinieneś – wysyczała i posłała w jego stronę ognistą
kulę, którą wyczarowała. Zaskoczony Voldemort odskoczył na bok, w ostatniej
chwili unikając zderzenia z płomieniami.
- Dość! Incarcerous!
– Pętle wystrzeliły z różdżki Voldemorta i związały dziewczynę.
- Puszczaj mnie! – krzyczała i starała się wyrwać, jednak
nic to nie dało.
- Zaprowadzić ją do lochów, jutro się nią zajmę osobiście –
powiedział Voldemort i spojrzał na mnie oraz Blaise’a. Natychmiast podeszliśmy do Lennox i
podnieśliśmy ją z ziemi. Hermiona dalej krzyczała, ale już nie próbowała się
wyrywać. Opuściliśmy Wielką Salę i udaliśmy się do podziemi Riddle Manor, tam
zamknęliśmy ją w lochu.
- Co ty sobie wyobrażałaś, Lennox? – powiedziałem do niej,
gdy już znajdowała się za kratami.
- Ciekawe, jak ty byś się zachował na moim miejscu – spojrzała
na mnie ze złością i żalem, a ja nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć.
Prawdopodobnie zrobiłbym tak samo.
- Nie jest to teraz ważne, mamy mało czasu i musimy cię stąd
wydostać – wyszeptał Blaise.
- Musimy skontaktować się ze Snape’em – powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę,
która siedziała na posadzce, a jej wzrok wskazywał na to, że kompletnie nas nie
słucha i znajduje się w innym świecie.
- Słyszysz nas, Lennox? Musimy cię stąd zabrać! –
wysyczałem, a dziewczyna przeniosła leniwie wzrok na mnie i pokiwała głową na
znak zgody. Wiedziałem, że nie ma sensu wdawać się z nią w dyskusje, tylko
działać. Widać było po niej, że dzisiaj do niczego już się nie nada. Ruszyliśmy
z Blaise’em przed siebie szybkim krokiem. Musieliśmy działać, zanim Hermionie
stanie się krzywda.
***
- Gdzie ja jestem? – zapytała brązowowłosa kobieta, która
powoli podniosła się z wygodnego łóżka. Znajdowała się w przytulnym pokoju,
kremowy kolor ścian dodawał mu uroku, a palący się kominek przyjemnego ciepła.
Rozejrzała się wokoło i zauważyła mężczyznę siedzącego na skórzanym, brązowym
fotelu w samym rogu pomieszczenia. Kobieta zmrużyła oczy, ponieważ jedynym
światłem były płomienie wydobywające się kominka i nie mogła dostrzec, kto
znajduje się w tym miejscu. Dalej kręciło jej się w głowie i nie pamiętała
wielu rzeczy, a cała sytuacja wydawała jej się dość dziwna.
- Dzień dobry, Amando – usłyszała męski głos i jeszcze raz
spojrzała w stronę tajemniczego osobnika. Ten powoli podniósł się z fotela i
zbliżył do jej łóżka. Był to przystojny mężczyzna o ciemnych włosach i tak samo
ciemnych oczach, które wydawały jej się znajome. Tylko skąd je pamiętała?
- Dzień dobry. – Cichy głos wydobył się z jej ust. Cały czas
była zdezorientowana i niewiele mogła sobie przypomnieć.
- Pamiętasz, kim jestem? – zapytał łagodnym tonem, a ona
spojrzała na niego jeszcze raz i zaczęła drapać się po głowie. Mężczyzna
zaśmiał się cicho, ponieważ ten gest pamiętał jeszcze z czasów szkolnych, gdy
byli praktycznie nierozłączni. Po kilku minutach cierpliwego oczekiwania
kobieta spojrzała na niego bystrym wzrokiem.
- Severus? – zapytała. Mężczyzna uśmiechnął się promiennie
do Amandy i pokiwał głową na potwierdzenie jej słów.
- Cieszę się, że mnie
pamiętasz i wszystko wskazuje na to, że udało nam się przywrócić wam życie –
odpowiedział Snape i usiadł koło niej na łóżku.
- Głowa mi pęka… Niewiele potrafię sobie przypomnieć, jakbym
znajdowała się przez większość czasu w stanie całkowitego otępienia – westchnęła
kobieta i oparła się o poduszki.
- Przez siedemnaście lat znajdowaliście się z Williamem w tak
zwanym czyśćcu. Wasze dusze nie trafiły do nieba, ponieważ użyliście potężnej
magii i oszukaliście samą śmierć. Jeśli mam być szczery, jestem pod ogromnym
wrażeniem waszych umiejętności i ryzyka, jakie podjęliście. Udało nam się z
Albusem rozwiązać twoją zagadkę i przeprowadziliśmy rytuał, który sprowadził
wasze dusze do ciał – opowiedział czarnowłosy i obserwował, jak jego
przyjaciółka powoli przyswaja każdą informację.
- W takim razie… Gdzie jest William? – zapytała po chwili,
jakby przestraszona, że coś mogło pójść nie tak.
- Śpi w drugim pokoju. Musieliśmy was na chwilę rozdzielić,
żeby podczas pobudki nie było jeszcze większego szoku niż do tej pory – uspokoił
ją Severus.
- Gdzie teraz jesteśmy? – zadała kolejne pytanie pani
Lennox.
- W siedzibie Zakonu Feniksa. Niestety Voldemort rośnie w
siłę i musimy być przygotowani na najgorsze – powiedział smutno mężczyzna.
- Voldemort… Tak, powoli zaczynam wszystko kojarzyć… Ale
zaraz, gdzie moja córka?! – wrzasnęła nagle Amanda, powodując, że Severus
podskoczył na łóżku.
- Jest bezpieczna… Jednak do waszego spotkania na razie nie
dojdzie – powiedział Snape, trzymając się za serce, które o mało nie wyskoczyło
mu z piersi. Ta kobieta zawsze miała temperament, który doprowadzał jego -
spokojnego mężczyznę - do stanów
przedzawałowych. Musi przygotować dużo fiolek z eliksirem uspokajającym, tak na
wszelki wypadek.
- Severusie, pozwól mi się zobaczyć z moim dzieckiem. Nie
widziałam jej od tylu lat… - wyszeptała kobieta, patrząc błagającym wzrokiem na
przyjaciela.
- Wybacz mi, Amando, musisz zaczekać i ani ja, ani ty nie
mamy na to wpływu. Połóż się i odpocznij, twój organizm potrzebuje regeneracji.
– Mężczyzna złapał Amandę za rękę i pogładził, próbując uspokoić swoją przyjaciółkę.
Ona zrezygnowana westchnęła i odwróciła się do niego plecami, wygodnie
układając się na łóżku. Severus wpatrywał się jeszcze chwilę w jej sylwetkę, po
czym opuścił pomieszczenie, delikatnie zamykając drzwi. Był szczęśliwy,
ponieważ odzyskał swoich przyjaciół.
***
Pędziliśmy z Blaise’em przez korytarze Riddle Manor, a
zaklęcie kameleona pozwalało nam przemknąć niezauważonym. Musieliśmy jak
najszybciej dostać się do siedziby Zakonu Feniksa i obmyślić plan uwolnienia
Hermiony. Czas działał na naszą niekorzyść, Voldemort w każdej chwili mógł
zauważyć naszą nieobecność. Przechodząc obok
Śmierciożerców, zdążyliśmy się dowiedzieć, że Czarny Pan odpoczywa w
swoich komnatach i nie chce nikogo dzisiaj widzieć. Mieliśmy nadzieję, że nie
zmieni zdania, w końcu Lennox nieźle go załatwiła tym popisem buntu.
Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie jej wybuchu. Przekroczyliśmy tylnym
wyjściem mury posiadłości i udaliśmy się do najbliższego punktu, z którego
mogliśmy się deportować. Po pięciu minutach szaleńczego biegu Blaise złapał
mnie za ramię i teleportowaliśmy się wprost przed siedzibę Zakonu Feniksa.
- Szybko, musimy znaleźć Snape’a – wydyszał Zabini i pobiegł
w stronę wejścia domu. Budynek z zewnątrz wyglądał obskurnie. Brudne ściany,
potłuczone szyby i odpadający tynk nie wyglądał zapraszająco. Z pozoru
opuszczone miejsce w środku tętniło życiem, dzięki Molly Weasley, która zadbała,
by atmosfera w tym miejscu przypominała rodzinną i bezpieczną. Weszliśmy
frontowymi drzwiami i znów biegiem udaliśmy się na drugie piętro, gdzie
znajdował się gabinet Mistrza Eliksirów. Po dotarciu na miejsce, zapukałem do drzwi
i czekałem na zaproszenie. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc pociągnąłem za
klamkę, która nie chciała drgnąć.
- Cholera! – zdenerwowałem się i kopnąłem w drzwi gabinetu,
wyrażając swoją frustrację.
- Draco, może zanim postanowisz zniszczyć te drzwi, skonsultujesz się ze mną? – usłyszałem głos profesora i odczułem ogromną ulgę.
Mężczyzna szedł korytarzem w naszą stronę, a jego postawa o dziwo wskazywała na
zadowolenie, co zdarzało się bardzo rzadko.
- Profesorze, nie mamy czasu. Musimy porozmawiać – wyszeptał
Blaise, jakby nie chcąc, aby ktokolwiek nas usłyszał. Snape spojrzał na nas
podejrzliwe, po czym wyciągnął różdżkę i nieznanym mi zaklęciem otworzył drzwi
do swojego królestwa. Wszedł pierwszy, uderzając mnie swoją szatą w twarz. Nie
wiem, jak można chodzić w czymś, co zdradza twoją obecność przy każdym możliwym
ruchu, jednak Snape nie przejmował się tym, bo powszechnie było wiadomo, że
zakrada się niczym rasowy złodziej. Nie mam pojęcia, jak on to robił.
- Wchodzisz, czy będziesz tak stać w miejscu jak gumochłon? –
warknął Blaise i skutecznie wyrwał mnie z moich rozmyślań. Szybkim krokiem
przekroczyłem próg gabinetu i zamknąłem drzwi.
- Co was do mnie sprowadza? Wiecie, że opuszczenie Riddle
Manor bez zgody Voldemorta może się dla was źle skończyć? – zapytał niby
spokojnym głosem Severus, chociaż widać było przebijającą się złość w jego
postawie. Mężczyzna usiadł wygodnie za swoim biurkiem i czekał na wyjaśnienia.
- Hermiona jest w tarapatach. Czarny Pan zabił Rona, więc
ona postanowiła zabić jego… No i zrobił się bajzel, praktycznie uderzyła go
śmiercionośną kulą ognia… Profesorze, żałuj, że tego nie widziałeś, naprawdę
majstersztyk – powiedział Blaise i zaśmiał się, a ja uderzyłem ręką w czoło.
Ten idiota opowiada o tym jak o dobrej komedii.
- Zamknij się już, Blaise. Profesorze, nie będę ci
streszczał całej historii, bo nie ma to najmniejszego sensu. Musimy wydostać
Lennox z Riddle Manor, bo jeśli nie, to prawdopodobnie stanie się coś złego –
warknąłem i czekałem na reakcję Snape’a.
- Ile mamy czasu? – zapytał profesor, a ja spojrzałem na
Blaise’a, który widać, że był zmieszany po swojej poprzedniej wypowiedzi.
- Mało… Hermiona siedzi w lochu, a jutro Voldemort ma się z
nią rozprawić osobiście – odpowiedziałem.
- Rozumiem. Trzeba skontaktować się z Dumbledore’em i zacząć
działać. – Severus podniósł się z fotela i zaczął krążyć po gabinecie,
obmyślając plan. Nagle zatrzymał się i spojrzał na nas z przebiegłym uśmiechem
na ustach.
- Plan jest taki… - zaczął Severus, a z każdym jego słowem
zaczynałem zacierać ręce. Będzie się działo.
***
Witajcie Kochani po długiej przerwie! Niestety wena bywa
kapryśna i sama się o tym przekonałam. Wolałam się nie zmuszać tylko cierpliwie
poczekać, aż powróci :) I udało się! :) Wiem, że rozdział jest dość...
przygnębiający, ale niestety musiał taki być. W kolejnym rozdziale zacznie się
akcja uwolnienia Hermiony :D Nie
pytajcie mnie tylko kiedy będzie kolejny post, ponieważ sama nie wiem. Piszę
pracę licencjacką, mam inne obowiązki i po prostu muszę to wszystko pogodzić.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i cierpliwie poczekacie na rozdział XXIII :)
Dziękuję Wam za każdy komentarz, cieszę się, że moje opowiadanie zyskuje nowych
czytelników :) Dziękuję mojej Becie za szybkie sprawdzenie rozdziału, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła :) Ściskam Was mocno! ;*
EDIT : Jeżeli chcecie zadać mi jakieś pytanie to zapraszam : ASK
D.
Świetny rozdział, zagladalam tu codziennie a tu proszę, rozdzialik gotowy. Biedny Ron! Biedna Hermiona! Ale cieszę się że Draco w końcu "wraca do żywych" a nie ugania się tylko za Parkinson XD to do następnego razu :D
OdpowiedzUsuńOlix
OOO!!! Kolejny rozdział jak się ciesze! Jak zwykle miło się go czytało. Trochę szkoda mi się zrobiło Hermi musiała zabić swojego przyjaciele choć tego nie chciała i nie zrobiła. A ten cholerny pryk Voldemort powinien wtedy dostać tą kulą - zasłużył sobie. Choć nie lubię Rona to trochę mi go szkoda, a z drugiej strony się cieszę bo Hermiśka odzyskała rodziców...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Syntry
http://i-ad-tenebras.blogspot.com/
To jeden z Twoich lepszych rozdziałów jeśli nie najlepszy. Tyle akcji i emocji.
OdpowiedzUsuńXYZa
Świetnie się czyta, szkoda, że tak słabo oberwał (Voldemort). W końcu akcja się rozkręca. Czekam na koleiny :D
OdpowiedzUsuńHej;)
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że na pierwszy rzut oka widać progres, a głębsza lektura tylko to potwierdza;) Tak trzymaj! Cieszę się, ze znalazłaś kompetentną i zdolną Betę:) Życzę Wam obu owocnej współpracy;)
Co do rozdziału- podoba mi się tempo. Fajnie, że akurat w tym momencie je podkręciłaś, bo to dodało nieco dynamiki. Jestem zaskoczona obrotem spraw z Ronem. Nie spodziewałam się, że umrze akurat teraz, a już na pewno że Voldemort zafunduje mu tak szybką śmierć. Zaskoczyłaś mnie takim rozwiązaniem. Reakcja Hermiony była bardzo autentyczna. Mam trochę zastrzeżeń do Dracona, bo zachowuje się jak schizofrenik. To mocno dekoncentrujące:)
Rozumiem natłok obowiązków. Doskonale wiem, jak to jest, gdy termin goni termin. Oby do obrony:)
Dlatego niczym się nie przejmuj. Są rzeczy ważne i ważniejsze i każdy powinien to zrozumieć.
Co nie oznacza, że nie czekam na kolejną odsłonę;p
Pozdrawiam serdecznie,
V.
Tak, bardzo Ci dziękuję za tą radę z Betą :) Sama teraz widzę ile opowiadanie może zyskać :) Mogłabyś rozwinąć o co dokładnie chodzi z tym schizofrenikiem? :D Jestem bardzo ciekawa, po czym dokładnie to tak odbierasz :D
UsuńPozdrawiam :)
Ależ nie ma za co;)
UsuńTylko nie traktuj tego jako jakiś wielki zarzut, bo tak nie jest. To raczej moje spostrzeżenie. Chodzi o to, że raz zachowuje się normalnie- jak Draco, którego pokazałaś nam wcześniej, a raz jakby opił się amortencji, Ciężko za nim nadążyć, bo jego działania są sprzeczne i chaotyczne. Zastanawiam się, czy traci rozum tylko w obecności Pansy, czy to jakiś inny uraz sprawia, że ma rozdwojenie jaźni? Oczywiście mam świadomość, że coś się za tym kryje i wkrótce wszystko stanie się jasne:) Po prostu byłam zaskoczona, że w tym rozdziale był takie normalny;) I od razu zaznaczę, że jak dla mnie to może już tak zostać;p Teraz jeszcze nawiedziła mnie taka myśl, że może przez to, że został w pewien sposób odseparowany od Parkinson, odzyskuje wolną wolę, świadomość, rozum...Ech...chyba za bardzo kombinuję;p Ale to Twoja wina;p Jestem bardzo ciekawa, o co w tym wszystkim biega...;)
Pozdrawiam;)
Aaaa już rozumiem, myślałam, że mówisz o tym rozdziale, że się tak zachowuje :D To wszystko okaże się w swoim czasie, więc jeszcze musisz troszeczkę poczekać :D Myślę, że niedługo zachowanie Draco wróci do normy :)
UsuńPozdrawiam :)
Fajny rozdział Pozdrawiam DM
OdpowiedzUsuńJeju, genialny :)
OdpowiedzUsuńNareszcie <3
OdpowiedzUsuńI oczywiście genialnie (chociaż nie pomijam niektórych niedociągnięć, ale tam *macha ręką*)
Czekam i życzę, by wszytko poszło jak z płatka ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
P.S. A tak w ogóle co studiujesz?
Kochana, mów dla mnie każda uwaga jest ważna :) Więc śmiało, nawet nalegam :D a studiuję na AWFie, w przyszłości będę organizować imprezy rekreacyjne, sportowe, turystyczne :) taką mam specjalizację:)
UsuńOO!
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że rozdział już jest! Nie wiem jak może być taki drastyczny. Nie rozumiem :'(. Tak mi szkoda Weasleyów i Hermiony :(. Na szczęście Draco odzyskuje świadomość! I o to chodzi! Niedługo zaczniesz pisać jak George R. R. Martin xd. Tyle zaczyna umierać, że szkoda gadać. Oczywiście podoba mi się! Pozdrawiam i życzę ogromnej weny!
Krukonka
http://dramione-warto-sluchac-glosu-serca.blogspot.com
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuń~Natalia
Nie spodziewałam się, że Hermiona tak ostro zareaguje. Rodzice Lennox żyją! Będzie ślub! Tylko na to czekam :D Rozdział jak zwykle świetny, mam nadzieję, że następny już wkrótce :)
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny rozdział *.* Życzę ci jak największej weny, bo już nie mogę się doczekać.Nie lubiłam Rona,ale tu on jest taki biedny,wszystko traci :( No cóż,ale mój Draco <3 Awww, on zawsze i wszędzie jest boski *.* Tak trzymaj, Powodzenia
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://dramione-nowa-historia.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Mionka
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bierzesz udział i odpowiesz na pytania, a jeśli nie, to proszę, napisz mi o tym tutaj:
http://polecalnia-dhl.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Łi! Zabił go!!! Dzięki Ci Merlinie jednego wypłosz mniej! Ciekawa jestem jak dalej rozwinie się akcje. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam SectumSempra
Przeczytałam Twoje opowiadanie jednym tchem, choć na ogół nie przepadam za historiami w których okazuje się, że Hermiona nie jest mugolaczką tylko czarodziejką czystej krwi jednak ta historia okazała się bardzo porywająca i jak najbardziej przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jaki plan wykminił Snape i czy uda im się uwolniić Lennox :)
czekam na następny!
~Mgiełka
Rozdział Super (jak każdy :D) Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że z taką łatwością i prostotą uśmiercisz Rona... Poważnie ;o rozdział oczywiście genialny.
OdpowiedzUsuńHURRA! Wskrzeszanie Lennox'ów zakończone sukcesem! <3 Teraz nasza ukochana para będzie musiała się pobrać. >:D
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby Hermiona po prostu zabiła Rona. Przecież i tak by zginął. Albo chociaż opanowała się przy Belli. Niby doskonale rozumiem, dlaczego młoda Lennox tak się zachowała - pewnie na jej miejscu zrobiłabym to samo. Nie przeszkadza mi to jednak w snuciu teorii pt. „Jak cudownie byłoby, gdyby szanowna panna Lennox posłużyła się chłodną kalkulacją, zamiast pozwolić panować nad sobą swoim emocjom”. Mimo tego wiem, że tak musiało stać i mam nierealne pragnienia. W końcu nasza protagonistka odziedziczyła temperament po matce. A teraz Snape musi kombinować jak ją wyciągnąć z tarapatów (BTW ciekawe jaki plan obmyślił). Nie mówiąc już o tym, że Malfoy i Zabini (tak w ogóle to odkąd Blaise jest w Zakonie Feniksa?) są śmiertelnie narażeni przez tę chorą sytuacje.
Pozdrawiam,
Krucza Dama
PS. Nie żeby coś, ale od kiedy Severus jest przystojnym mężczyzną? xD
PSPS. Szkoda mi Weasley’ów, gdy dowiedzą się, że stracili kolejnego członka rodzimy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych rozdziałów. Ciągle trzyma w napięciu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten plan się powiedzie..., musi, w końcu bez tego opowiadanie straciłoby sens.
OdpowiedzUsuńno spodziewałam się że hermi tak zareaguje
OdpowiedzUsuńgłupia............
jak wspułczuję Belli ona nie wytrzyma biedaczka
czytam dalej
Oj nie rozpieszczasz Hermiony, oby jak najszybciej ją wydostali.
OdpowiedzUsuńNooo akcja nareszcie nabiera tempa
OdpowiedzUsuń