5 grudnia 2014

Rozdział XII

- Jak ona sobie radzi, Severusie? – zapytał Dumbledore swojego kolegi. Mimo wszystko ufał temu człowiekowi bezgranicznie, powierzyłby mu własne życie bez żadnych obaw.
- Nienajgorzej, chociaż Lord ostatnio kazał jej torturować męża Bellatrix. – odparł Mistrz Eliksirów.  Albus ze zmartwieniem ściągnął swoje okulary i zaczął nerwowo pocierać dłonią czoło. Nie przypuszczał, że Riddle od razu postawi Hermionę przed takim zadaniem. Widocznie nawet on nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć.
- Dała radę? – zapytał dyrektor.
- Nie miała wyjścia. Z tego, co mówił Draco po wyjściu z sali treningowej wybuchła ogromnym płaczem, ale później się uspokoiła. – odpowiedział Snape.
- To silna dziewczyna, musi dać radę. – odrzekł starszy mężczyzna, jednak w jego głosie można było wyczuć lekką nutę zawahania.
- Co cię trapi, przyjacielu?  - zapytał Severus. Nie podobał mu się sposób w jaki wypowiedział się Albus. Ewidentnie nad czymś mocno się zastanawiał i zdecydowanie nie były to wesołe przemyślenia.
- Martwię się o nią. Jest silna, ale czy wystarczająco, aby oprzeć się samemu Voldemortowi? – zapytał retorycznie dyrektor, a zmarszczka na jego czole, jeśli to było możliwe, stała się jeszcze większa i głębsza.
- Teraz już za późno na takie przemyślenia, drogi Albusie. Ona jest w samej paszczy węża i musimy robić wszystko, aby dała radę psychicznie i fizycznie. – odpowiedział mężczyzna. Słowa jego towarzysza bardzo go zmartwiły, jednak za wszelką cenę chciał mu pokazać, że nie wolno wątpić w tą dziewczynę. Ale jak to zrobić skoro sam Dumbledore ma wątpliwości?
- Masz rację. Nie możemy jej pokazać, że zwątpiliśmy w cały ten plan. Nigdy. – powiedział zdecydowanym tonem Albus i z powrotem założył na nos swoje okulary, uśmiechając się przy tym lekko.
- I takiego ciebie lubię. – odparł ciemnowłosy i odwzajemnił uśmiech.
Mężczyźni, nie mogli domyślić się tylko jednej rzeczy i nigdy nie przypuszczali, że coś takiego może się stać. Rudolf Lestrange, dochodził do siebie po ataku Hermiony, a w jego głowie zrodził się okrutny plan. Plan zemsty.

***

Harry Potter siedział w Pokoju Wspólnym i intensywnie zastanawiał się nad ostatnimi wydarzeniami.  Jak to możliwe, że Hermiona znajduje się od kilku dni w Riddle Manor i nikt nie raczy jej pomóc? Czy tylko on przejmował się jej losem? Chłopak nie mógł spać od jej nieobecności, co znacznie odbijało się na jego wyglądzie zewnętrznym. Podkrążone oczy, blada cera i potargane włosy ewidentnie wskazywały na to, że Złotego Chłopca dręczą koszmary.
- Jak się czujesz, Harry? – zapytała Ginny. Podeszła do swojego chłopaka i objęła go.  Martwiła się o niego, od kilku dni nie wyglądał najlepiej, a do tego był osowiały i nie chciał z nikim rozmawiać, nawet z Ronem.
- Źle. Martwię się o Hermionę. – odpowiedział lakonicznie chłopak i odwrócił wzrok, tak by nie patrzeć prosto w oczy swojej dziewczynie.
- Przecież wiesz, że Dumbledore i Snape wiedzą, co robią. Nigdy by jej tam nie puścili, gdyby jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo. – odpowiedziała rudowłosa.
- Nic nie rozumiesz, Ginny. – odpowiedział Wybraniec i pokręcił lekko głową z geście zaprzeczenia.
- To mi to wytłumacz! – krzyknęła dziewczyna i podniosła się z kanapy, mierząc chłopaka surowym wzrokiem – Od kilku dni nie zachowujesz się jak Harry Potter, którego znam! Zachowujesz się jak ostatnia ofiara losu! Siedzisz i patrzysz się w jeden punkt, unikasz kontaktu z przyjaciółmi i na dodatek widzę, że w ogóle nie sypiasz! Czy możesz mi do cholery jasnej wytłumaczyć, co się z tobą dzieje?! – młoda Weasleyówna rzadko miewała napady złości, jednak gdy jakiś przychodził, najlepiej było uciekać, gdzie pieprz rośnie. Harry spojrzał na nią z wytrzeszczonymi oczami. Sam nie wiedział, co ma jej powiedzieć. Chyba jednak tylko prawda, zadowoli tą rudą osóbkę.
- Mam koszmary. Wizje Voldemorta dotyczące Hermiony – zaczął Potter – On planuje ją wykorzystać, a później zabić rozumiesz? Jeśli nie wygramy wojny, to Hermiona jest pierwszą osobą, która zginie. Natomiast jeśli wygramy, to będzie ona celem Śmierciożerców, dopóki wszystkich nie odeślemy do Azkabanu. – powiedział załamującym się głosem chłopak i spojrzał na swoją dziewczynę. Jej mina nie wyrażała nic. Nerwowo rozglądała się na boki jakby szukając rozwiązania tego problemu.
- Będziemy ją chronić Harry. Nie pozwolimy jej zginąć. I żebyś nigdy więcej nie myślał, że jest taka możliwość jak przegranie przez nas wojny. – odpowiedziała spokojnym, lecz pewnym siebie głosem Ginny.  Chłopak spojrzał na nią i zobaczył cień uśmiechu na jej ustach. Postanowił go odwzajemnić. Wyciągnął ręce w jej stronę, a dziewczyna ufnie wtuliła się  w niego. Siedzieli, tak jeszcze długo rozmyślając nad tą rozmową. Oboje mieli nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży.

***

Kolejny dzień w Riddle Manor. Myślałam, że kiedyś się przyzwyczaję, a mój humor po przebudzeniu nie będzie, aż tak paskudny jak na początku pobytu. Myliłam się. Z każdym dniem miałam wrażenie, że wszystko się pogarsza. Miałam nadzieję, że po  niedawnej rozmowie z Malfoyem uda nam się nawiązać jakiś kontakt. Kolejna pomyłka. Chłopak udawał, jakby tej ostatniej rozmowy nie było i dalej jego ulubionym zajęciem było dręczenie mnie. No cóż, nie zawsze mamy to, czego chcemy, prawda? A ja potrzebowałam przyjaciela. Bardzo. Ginny, Harry i Ron byli w Hogwarcie, nie miałam żadnych wieści od nich. Jednym słowem usychałam za nimi z tęsknoty. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym porozmawiać, a przede wszystkim wyżalić się. Moje życie tutaj nie było kolorowe, każdy dzień to walka  z samym sobą, z pokonaniem swoich największych słabości. Na każdym kroku musiałam udowadniać Voldemortowi swoją wartość i to, że nie warto mnie zabijać. Spełniałam każde jego chore zachcianki, po każdej sesji w sali treningowej byłam wrakiem człowieka. Nie miałam wyjścia, musiałam sobie radzić. Dla moich przyjaciół. Dla moich rodziców. Dla siebie. Tylko myśl o nich sprawiała, że zmuszałam się do wstawania każdego dnia i wypełniania obowiązków Czarnego Pana. Zbierało mi się na mdłości przy każdym wyjściu na prywatne lekcje z nim, ale mocno zaciskałam pięści i zęby, przełykałam słone łzy i ze sztucznym uśmiechem wchodziłam na salę. Jeżeli tak ma wyglądać moje życie, to nie wiem, czy warto żyć. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam, co było głupotą w końcu mógł być to ktoś nieproszony i niemile widziany. Na moje szczęście w drzwiach stanęła Narcyza Malfoy.
- Mogę? – zapytała grzecznie kobieta, powoli zamykając drzwi. Ucieszyłam się na jej widok, w końcu miałam okazję porozmawiać z nią tylko raz.
- Oczywiście, siadaj. – odpowiedziałam kobiecie i wskazałam jej kanapę. Jak zwykle usiadła z ogromną gracją, poprawiła włosy i wlepiła we mnie wzrok swoich niebieskich oczu. Były przepiękne. Takie ciepłe, pełne miłości, ufności  i oddania. Byłam zdziwiona tym spojrzeniem, nikt mnie takim w moim całym życiu nie obdarzył, była to dla mnie nowość. Zaczęłam zazdrościć Draconowi matki.
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej. – powiedziała Narcyza i jeśli to możliwe, zaczęła jeszcze intensywniej mi się przyglądać.
- Nie jest w porządku. Mam dość. Nie radzę sobie w tym miejscu. – powiedziałam płaczliwym głosem. Nie wiem dlaczego, ale jej osoba wzbudzała we mnie ogromne zaufanie. Brak przyjaciela spowodował, że była ona jedynym człowiekiem tutaj, któremu opowiedziałabym dosłownie wszystko. Narcyza wstała i podeszła do mnie. Usiadła na łóżku i objęła mnie. Zaczęłam płakać z bezsilności, tęsknoty, bólu. Kobieta dzielnie znosiła moje załamanie nerwowe i delikatnie głaskała mnie po głowie, lekko kołysząc. Czułam się kochana.
- Nie martw się, kochanie. Niedługo to wszystko się skończy i będziemy wolni, zobaczysz. – mówiła uspokajającym tonem głosu. Po paru chwilach przestałam płakać i spojrzałam na Narcyzę.
- Wiem. Muszę być silna, ale uwierz mi brakuje mi tutaj przyjaciół i wsparcia. – powiedziałam pociągając nosem, a kobieta podała mi chusteczkę.
- Możesz zawsze na mnie liczyć. Na Draco również. – odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- Draco? Wybacz, ale ulubionym zajęciem twojego syna jest uprzykrzanie mi życia. – odpowiedziałam z ogromnym żalem. Sama się zdziwiłam, jak bardzo mnie ten temat boli.
- On już taki jest. Myślę, że niedługo przełamie się i będzie zachowywał się normalnie. Na razie przed czymś się broni, tylko jeszcze nie doszłam do wniosku przed czym. – powiedziała filozoficznie pani Malfoy i znowu zaczęła mi się przyglądać.
- On się broni całe życie w kontaktach ze mną w takim razie. – odpowiedziałam z przekąsem.
- Tutaj nie chodzi o ciebie, tylko o jakąś barierę, którą on sam sobie wytworzył. Jego jedynym przyjacielem jest Blaise Zabini, no i może ta cała Pansy, ale ja osobiście za nią nie przepadam. – odrzekła kobieta i skrzywiła się, jakby wyobrażając sobie najgorsze rzeczy związane z Parkinson.
- To nie jesteś sama, ja też jej nie lubię. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze, gdy przypomniałam sobie naszą ostatnią grę razem i pytania zadawane tej wrednej małpie.
- Cały ród Parkinsonów nie da się lubić, to u nich dziedziczne. – powiedziała kobieta.
- No cóż, zawsze jest jakieś wytłumaczenie ich zachowania. – powiedziałam i obie uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Przyszłam do ciebie również, ponieważ Draco dzisiaj nie może odprowadzić cię na śniadanie, musiał pilnie wyjść. Dasz sobie radę sama? – zapytała.
- Dam radę, w końcu znam drogę. – powiedziałam.
- Świetnie. W takim razie widzimy się na śniadaniu, ja muszę iść porozmawiać z Lucjuszem. – odrzekła kobieta, ucałowała mnie w policzki i już po chwili jej nie było. Spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze pół godziny do posiłku, dlatego postanowiłam powolnym krokiem udać się do jadalni. Szłam korytarzem, zatrzymując się przy każdym obrazie przodków Voldemorta. Oczywiście, najdłużej zajęło mi obserwowanie obrazu Salazara Slytherina. Rozmyślałam, co mógł mieć do powiedzenia ten czarodziej. Czy miał do przekazania, jakieś słabości na temat Riddle’a? Postanowiłam, że poszukam w swojej bibliotece wiadomości na temat odczarowywania obrazów. Z zamyślenia wyrwał mnie szmer, dochodzący z końca korytarza. Zmarszczyłam brwi. Musiało mi się wydawać, w końcu prawie każdy obraz tutaj mówi. Odwróciłam się i udałam w stronę jadalni.
- Drętwota! – usłyszałam zimny głos i zanim zdążyłam się odwrócić leżałam na ziemi unieruchomiona przez zaklęcie. Mężczyzna powolnym krokiem zmierzał w moją stronę, a ja byłam kompletnie przerażona. Co się działo? Czy on mi zrobi krzywdę? Czy to jakaś głupia część treningu? Zastanawiałam się gorączkowo, ale żadna odpowiedź nie przychodziła.
- Wingardium Leviosa. – poczułam jak odrywam się od ziemi i zostaję ustawiona przodem, do tajemniczego mężczyzny.
- Teraz ja ci pokażę, co to znaczy cierpienie. – powiedział jadowitym głosem, a jego niesamowite niegdyś oczy, przybrały niebezpieczną barwę czerni. Jedyne, co mogłam teraz zrobić to modlić się o ratunek.

***

Witajcie! Kolejny rozdział przed Wami. Postanowiłam, że będę pisać w narracji trzecioosobowej, oprócz Draco i Hermiony, ich mam zamiar pisać w pierwszej osobie. Może, jeszcze przemyślenia Voldemorta ;) Jak zwykle proszę Was o komentarze, bo ilość wyświetleń codziennie sięga 100, a komentarzy jak nie było tak nie ma. DLATEGO PROSZĘ O KOMENTARZE.  Mam nadzieję, że rozdział się podoba, opinie zostawcie pod postem. Pozdrawiam! I wesołych Mikołajek! :)


EDIT:  Dodałam zdjęcia rodziców Hermiony w zakładce "Bohaterowie". Wiem, że miała mieć ona zielone oczy po matce, jednak ta aktorka idealnie pasuje moim zdaniem na matkę Hermiony, więc wybaczcie :)

D.



20 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, Herma da radę, życzę weny i czeka na nexta. Także Wesołych! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jak ja kocham Narcyzę, jest taka troskliwa i miła. ;) Szkoda, że nie było Draco, ale mam nadzieję, że pojawi się w kolejnym rozdziale i uratuje Hermionę. :) Udanych Mikołajek! ;)
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Licze na dłuższe rozdzialy,bo takie to ja czytam w 5 min! Chce więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli mam być szczera, to taka długość rozdziałów jest dla mnie najlepsza, a poza tym dodaje je dość często :) Po prostu lepiej pisze mi się rozdziały po 4 strony niż po 10, wolę dodać szybciej rozdział niż się nad nim męczyć byleby miał więcej stron. Mama nadzieję, że to Ciebie nie zrazi i będziesz dalej zaglądać. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Aaaaa! Gdzie on ją zabierze ;___; ?!
    A może ją zgwałci?! O matko, błagam kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i wesołych Mikołajek :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział. Tylko dlaczego skończyłaś w takim momencie? ;__;
    Wczoraj zaczęłam czytać Twojego bloga i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Historia choć trochę nieprawdopodobna, to ciekawa i oryginalna.
    Uwielbiam Cyzię jako super mamę :D
    Co ten kretyn chce Hermionie zrobić ;__; Draco ratuj ją!
    Wiem, że ten komentarz może nie jest jakiś cudny, ale weny nie mam :/
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i wesołych Mikołajek! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny, dlatego dziękuję Ci, że wyraziłaś swoją opinię :) Muszę Was trochę potrzymać w niepewności :D Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca ! Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Bardzo fajny rozdział. Cały czas mnie zaskakujesz ;) Czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam :D !

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam oryginalne pomysły na Dramione!
    Świetnie się czyta :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Miona, nie radzi sobie biedaczka ;c Współczuje jej z całego serca. Narcyza jest jej jedynym wsparciem ( no może jeszcze Draco ), przynajmniej jakieś ma, prawda?
    Ehu, zauważyłam, że konstruktywność moich komentarzy zaczęła spadać, prawdopodobnie od momentu pisania o Severusie. To trochę dołujące, ale nic z tym nie zrobię.
    Hermiono! Oszalałaś?! Sama wystawiasz się na ostrzał!
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko jak ja kocham twoje rozdziały ! Naprawdę świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Szybko rozwijasz akcję teraz zemsta - ciekawe co planuje i czy ktoś go powstrzyma przed skrzywdzeniem Hermiony...Lece czytac kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzadko spotykam się że Narcyza jest miła dla Hermiony i powiem że to co Ty napisałaś bardzo mi sie spodobało. Lecę czytać następny :DD
    SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
  12. boję się trochę o Hermionę, co on z nią zrobi?!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rudolf sadysta tak jak jego żona, idealna para. Cieszę się, że Narcyza wspiera Lennox, mam nadzieję, że Draco uratuję Herm, bo Rudolf to kolejny nieobliczalny koleszka 3:

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział, idę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nieco się martwię... ,ale chociaż Lennox znalazła wsparcie w Narcyzie.

    OdpowiedzUsuń
  16. biedna miona...................

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam nadzieję,że rodzice Hermiony jednak żyją i pomogą pokonać Voldemorta ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Was proszę o komentarze, w których wyrazicie swoją opinię o moim blogu :) Dziękuję za każdy z nich to bardzo motywuje :)