29 listopada 2014

Rozdział XI

Do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna. Nie mogłam dojrzeć, jego twarzy z daleka, ponieważ sala praktyk była ogromna, a on znajdował się na samym jej końcu. Szedł powoli, nie śpiesząc się. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w stronę Voldemorta, który dalej bezczelnie uśmiechał się pod nosem, jednak jego uśmiech nie miał nic wspólnego z czymkolwiek pozytywnym. Po paru sekundach oczekiwania, które dla mnie były wiecznością przed nami stanął mąż Bellatrix, Rudolf Lestrange. Zastanawiałam się, co on tutaj robi i jakie to ma powiązanie z tym, co przed chwilą mówił Czarny Pan. Spojrzałam pytająco w jego stronę, ale on dalej wpatrywał się w nowoprzybyłego mężczyznę i nie odrywał od niego wzroku. Sama postanowiłam przyjrzeć się Rudolfowi. Był on dość tęgim mężczyzną z czarnymi włosami oraz niezwykle brązowymi oczami. Były one wręcz hipnotyzujące i mogę szczerze powiedzieć, że sam Lestrange był kompletnie nieatrakcyjny, ale jego oczy były czymś, co mogło zawrócić w głowie niejednej kobiecie. Zastanawiałam się, czy nie użył jakiś zaklęć, aby wyglądały w ten sposób, czy jest to zwykła rekompensata natury za inne niedoskonałości.
- Panie, wzywałeś mnie. – mężczyzna ukłonił się i czekał na rozkaz Riddle’a.
- Tak Rudolfie, jesteś nam dzisiaj potrzebny podczas treningu. – odpowiedział przebiegle Tom i spojrzał ukradkiem w moją stronę.
- Oczywiście Panie. – powiedział Lestrange, jednak był zaskoczony tak samo jak i ja.
- Hermiono, jesteś gotowa? – zapytał Lord.
- Gotowa na co? – zapytałam, chociaż powoli zaczynałam się domyślać jaką rolę ma spełnić tutaj śmierciożerca. Ofiara.
- Chciałbym, abyś zaprezentowała swoje umiejętności Rudolfowi. – odpowiedział, a jego oczy jeśli tylko mogły stały się jeszcze bardziej czerwone. Spojrzałam spanikowana w stronę męża Bellatrix, ale postanowiłam szybko działać. Voldemort nie powiedział, że mam mu zrobić krzywdę, tylko pokazać moje moce. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Intensywnie wyobrażałam sobie ogień otaczający całą salę, ale w bezpiecznej odległości od nas. Otworzyłam oczy i machnęłam ręką. W jednej chwili, pomarańczowo żółte płomienie rozlały się po ścianach sali otaczając nas z każdej strony. Natychmiast zrobiło się gorąco, jednak starałam się utrzymać efekt jeszcze przez jakiś czas. Czarny Pan i Lestrange z osłupieniem wpatrywali się w to, co zrobiłam. Po minucie miałam dość, czułam się zmęczona i cofnęłam zaklęcie. Jedynym śladem po płomieniach, były czarno szare ściany.
- Imponujące. – rzekł Lord – Jednak nie o to mi chodziło. Chcę, aby Rudolf na własnej skórze przekonał się o twoich umiejętnościach. -  dokończył mężczyzna i spojrzał na mnie, czekając na reakcję.
- Po co mam to robić? Przecież ten człowiek nic mi nie zrobił, nie zamierzam go torturować. – odpowiedziałam rozłoszczona. Czy ten gad nie ma jakichkolwiek zahamowań? Czy, aż tak uwielbia patrzeć na cierpienie innych?
- Nie obchodzi mnie to, co zamierzasz bądź nie. To jest rozkaz. Z tego, co wiem ostatnio pokazałem ci, co oznacza nie słuchanie moich poleceń. Czy mam to powtórzyć, żebyś wreszcie zrozumiała? – odpowiedział jadowicie Riddle. Spojrzałam w stronę Rudolfa i był on ewidentnie przerażony. Niepotrzebnie dałam taki popis wcześniej, ale myślałam, że jakoś upiecze mi się i nie będę musiała znęcać się nad tym człowiekiem. Jak zwykle przeceniłam dobroć Voldemorta. Naiwna.
- W takim razie… Co mam robić? – zapytałam. Nie znam się na sposobach torturowania ludzi, po prostu jest to dla mnie nieetyczne. Chociaż prawdopodobnie gorzej czułabym się, znęcając się nad jakimś stworzeniem niż nad brudnym Śmierciożercom, który ma na sumieniu wiele istnień. Nie zmienia to jednak faktu, że jest mi to obce i zawsze starałam się stronić od zaklęć niewybaczalnych.
- Nie bądź zabawna Hermiono, nie chcemy go zabić, a to co przed chwilą nam pokazałaś mogłoby to zrobić. Nie powinniśmy igrać zanadto z siłami natury nieprawdaż? Może na początek mały Cruciatus, a potem zobaczymy, co dalej. – powiedział Czarny Pan i pokazał wymownie ręką w stronę Śmierciożercy. Spojrzałam na niego i przełknęłam głośno ślinę. Powoli zaczęłam wyciągać z kieszeni swoją różdżkę, chociaż ręce trzęsły mi się ze strachu.
- Crucio! – krzyknęłam, ale mężczyzna nie upadł. Zdziwiona patrzyłam jak z mojej różdżki wypływa niewielka mgiełka czerwonego światła i zaraz znika. Opuściłam ją i zdezorientowana spojrzałam w stronę Lorda.
- Rzucałaś kiedykolwiek zaklęcie niewybaczalne? – zapytał Voldemort.
- Nie.
- W takim razie musisz wiedzieć, że trzeba to czuć. Czuć w sobie nienawiść i skupić się na niej, wtedy zaklęcie będzie silniejsze. – odpowiedział.
- Ale ja nie czuję nienawiści do niego. – powiedziałam i wskazałam palcem na Rudolfa, który uśmiechnął się przebiegle, widocznie ciesząc się, że nie jestem w stanie go zaatakować.
- To on zabił twojego ojca. – powiedział spokojnie Riddle.
- Kłamiesz! – krzyknęłam i spojrzałam na oskarżonego mężczyznę. Stał dalej w tym samym miejscu, ale zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu. Wpatrywałam się dalej w niego i zauważyłam jak zaczął się pocić. To był znak. Voldemort nie kłamał, on naprawdę zabił mojego ojca. Nie zaprzeczał, co było równoznaczne z tym, że popełnił tą zbrodnię. W jednej chwili poczułam do niego tak silną nienawiść, jak nigdy dotąd.
- Crucio! – tym razem zaklęcie zadziałało i to zbyt dobrze. Potężny, czerwony strumień światła pognał w stronę Rudolfa i ugodził go w pierś. Mężczyzna upadł na ziemię i zaczął zwijać się z bólu. Na początku nie wydobył się z jego ust żaden dźwięk. Chciałam, żeby krzyczał. Chciałam, żeby błagał o litość, za to co zrobił mojemu ojcu i za to, że przez niego nigdy go nie poznałam. Poczułam jeszcze większy przypływ złości, a Śmierciożerca zaczął niebezpiecznie się trząść. Po chwili jego krzyk wypełniał całą salę, był w nim niewyobrażalny ból, który zamienił się w dziką desperację, wręcz zwierzęcą. Nie mogłam przerwać zaklęcia, chociaż resztki świadomości podpowiadały mi, że mogę go zabić. Nie zważałam na to. Po raz pierwszy mogłam pomścić moich rodziców, czekałam na ten moment wystarczająco długo, aby teraz odpuścić. Mężczyzna zaczął płytko oddychać, jakby brakowało mu tlenu, jego usta stały się sine i wyschnięte, od łapczywego starania się o tlen. Powoli przymykał powieki, a ja wiedziałam, że jego koniec jest bliski. Dalej nie przerwałam połączenia i wpatrywałam się z niego z ogromną satysfakcją.
- Expelliarmus! – usłyszałam zimny głos i moja różdżka powędrowała w ręce Lorda. Zdziwiona spojrzałam na niego, uspokajając oddech. Taka ilość złości w połączeniu z czarną magią również wpłynęła na moje samopoczucie.
- Mówiłem, że masz go nie zabijać Hermiono, a jeszcze chwila i biedaczek wyzionąłby ducha. – powiedział mężczyzna, z ewidentną dumą i rozbawieniem, co wywołało u mnie odruch wymiotny. Właśnie zdałam sobie sprawę, co mogłam zrobić. Spojrzałam w stronę Rudolfa, który leżał na posadzce nie dając oznak życia. Byłam zszokowana swoim zachowaniem, tym jak czarna magia może wpłynąć na mnie i jak bardzo żądza zemsty potrafi pochłonąć człowieka.
- Ja… ja przepraszam, nie wiem co mi się stało. – zaczęłam szeptać, rozglądając się w około i szukając gdzieś usprawiedliwienia, na moje zachowanie.
- Nie musisz przepraszać. Spisałaś się doskonale! – zawołał Lord i zaczął kiwać głową z uznaniem – Jeszcze trochę poćwiczymy, a będziesz idealnym pomocnikiem podczas wojny.
- Czy on się obudzi? – wskazałam palcem na Lestrange’a, który nadal nie poruszał się.
- Tak. Zwyczajnie zemdlał, zaraz kogoś przyśle, żeby się nim zajął. Możesz wracać do siebie, odpocznij.  Za drzwiami czeka Draco.– powiedział  Czarny Pan i oddelegował mnie do drzwi. Gdy tylko wyszłam z pomieszczenia ujrzałam Malfoya. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale od razu rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać. Potrzebowałam wsparcia, a on był jedyną osobą, którą znałam i która była pod ręką. Emocje powoli schodziły ze mnie, dając mi ogromną ulgę. Chłopak o dziwo nie odtrącił mnie, tylko przytulił i grzecznie czekał, aż skończę płakać. Po paru minutach uspokoiłam się i oderwałam od niego.
- Przepraszam, ja wiem, że mnie nie znosisz i się mną brzydzisz, ale po prostu musiałam… nie mam na to siły… - mówiłam bez sensu, ale chciałam mu jakoś to wytłumaczyć. Było mi głupio, że się tak zachowałam, ale jak sama zauważyłam po prostu dzisiaj nie panuję nad swoimi odruchami.
- Nie ma o czym gadać Lennox, tylko nie wspominaj o tym nikomu. – powiedział złośliwie chłopak, chociaż w jego oczach widziałam rozbawienie całą tą sytuacją.
- Spokojnie, przecież nie chcemy sobie popsuć reputacji, prawda? – zapytałam ironicznie, po czym wybuchnęłam śmiechem. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale też zaczął się śmiać. Chyba po raz pierwszy w życiu, śmiałam się z Draconem Malfoyem. Dzisiejszy dzień zdecydowanie ujawnił elementy mojego charakteru, które były zakorzenione, gdzieś głęboko w środku mnie. Sama nie wiem, czy mam się tego bać, czy się z tego cieszyć. Czas pokaże.

***

No cóż. Jestem beznadziejna. Nie umiem dotrzymywać wcześniej złożonych obietnic. Naprawdę, chciałam czekać z dodaniem rozdziału, ale gdy tylko coś skończę od razu mam ochotę się tym z Wami podzielić. No i jest, połowa która miała być w poprzednim rozdziale i druga połowa, którą dokończyłam dzisiaj. Dalej jest ta sama sytuacja, mnóstwo wyświetleń, zero komentarzy od nowych osób. Chyba już nic nie jestem w stanie na to poradzić. Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy komentują moje rozdziały, jestem im za to ogromnie wdzięczna tylko tak naprawdę ze względu na Was dodaje nowe rozdziały. Nie chcę, żebyście byli pokrzywdzeni za zachowanie innych. Wenę mam ogromną i już mam pomysł na kolejny rozdział, także możecie się go spodziewać niebawem. Pozdrawiam!

D.



16 komentarzy:

  1. Jejku, czemu taki króciutki? ;( A taki świetny rozdział ci wyszedł, szczególnie podoba mi się końcówka. ;) Nie spodziewałam się, że Hermiona będzie potrafiła rzucić Cruciatusa i to jeszcze tak silnego. Nie mogę się doczekać następnej notki. ;)
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam dokończyć poprzedni przerwany rozdział :) Ale nie martw się niedługo pojawi się kolejny i na pewno będzie dłuższy :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Kurczę wiem, że Hermiona się zmienia, nie spodziewałam się po niej takiego okrucieństwa...
    Uuuuuu przytuliła go :3 Farfalee się podobać <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to na pewno jakaś zmiana, ale postawmy się w jej sytuacji, dowiaduje się, że może torturować mężczyznę(a raczej dostaje taki rozkaz), który przyczynił się do śmierci jej ojca. Myślę, że ta żądza nią zawładnęła, ale spokojnie nie mam zamiaru robić z niej zimnej i wyrachowanej morderczyni :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Nie zwracaj uwagi na tych za przeproszeniem debili, którzy czytają i nie komentują. Są po prostu głupi.

    Rozdział krótki, ale fajny. Przytulili się :3 to już coś oznacza ! Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj miałam napisany piękny komentarz i nie wiem, chyba go nie dodałam w końcu haha, nie więc tak ogólnie historia mi sie podoba, ciekawa, sytuacja tak szybko się nie rozwija, co popieram bardzo. Życzę weny i czekam na nexta. Będę wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję bardzoo, cieszę się , że będziesz wpadać :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. To straszne, ja mimo wszystko nie umiałabym rzucić na kogoś Cruciatusa, a nawet gdyby mi się udało to do końca życia bym się męczyła. Tragedia, naprawdę, kazać jej rzucić zaklęcie niewybaczalne i się z tego cieszyć. Voldzio, posłuchaj sam siebie i się zastanów czy robisz słusznie.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  8. Hermiona pokazała swoją zupełnie inną stronę - zaskoczona jestem tym ale bardzo to pasuje w tym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hermiona, która chce zabić Rufolfa to coś nowego z czym jeszcze nigdy się nie spotkałam. Idę czytać następny :))
    SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
  10. ło kurde, mało brakowało :D Miona przytuliła Draco!!! idę dalej, nie mogę się doczekać, co z nimi :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku, takiego okrucieństwa ze strony Hermiony się nie spodziewałam. Jednak pasuje to do niej i do jej zmieniającego się charakteru

    OdpowiedzUsuń
  12. Taka Miona mnie lekko przeraża...

    OdpowiedzUsuń
  13. suuuuuuuper, ale czemu musiał być to akurat rudolf

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten moment śmiania się Draco i Hermiony był taki nierealistyczny i uroczy,że aż się uśmiechnęłam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Was proszę o komentarze, w których wyrazicie swoją opinię o moim blogu :) Dziękuję za każdy z nich to bardzo motywuje :)