Tępy ból rozsadzał moją głowę, a światło drażniło moje oczy.
Nie mogłam przyzwyczaić się do bieli
ścian, które mnie otaczały. Leniwie otwierałam powieki, bojąc się, że w każdej
chwili mogę uszkodzić swój wzrok. Gdy w końcu po kilku minutach przyzwyczaiłam
się do jasności, starałam się dojrzeć twarze osób, które mnie otaczały.
Pierwszą osobą, którą zobaczyłam był starszy mężczyzna o ciepłych, zielonych
oczach, nieśmiało się do mnie uśmiechający. Obok niego stał Severus Snape, z
wyraźną ulgą wypisaną na twarzy. Kawałek za nim stała Narcyza Malfoy, na której
policzkach widniały zaschnięte ślady łez, a obok niej stał Draco, który
przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Chciałam podnieść głowę, ale
niestety jedyne, czym mogłam poruszać to były moje oczy. Nie miałam sił, aby
zmusić się do jakiegokolwiek ruchu kończynami. Zrezygnowana westchnęłam, nie
wiedząc co mnie dalej czeka i w jak ciężkim stanie jestem.
- Witaj wśród żywych, panienko Lennox. – usłyszałam głos
starszego mężczyzny i spojrzałam na niego z niezrozumiałym wzrokiem. Te słowa
oznaczały, że moja matka miała rację i balansowałam na granicy życia i śmierci.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale po otworzeniu ust z mojego gardła nie wydobyło
się żadne słowo, jedynie cichy pisk. Nieznajomy mężczyzna szybko zareagował i
napoił mnie wodą, która była ukojeniem dla mojego gardła. Uśmiechnęłam się do niego z
wdzięcznością , chociaż sama nie wiem, czy nie wyszedł z tego dziwny
grymas.
- Możesz mówić? – zapytał Snape.
-T…Tak. – wychrypiałam, ale byłam z siebie dumna. Przynajmniej
już nie piszczałam.
- Byłaś w bardzo ciężkim stanie, naprawdę to cud, że z nami
jesteś. – powiedział mężczyzna w białym kitlu i spojrzał znacząco na Severusa,
który posłał mu blady uśmiech.
- Kim pan jest? – zapytałam, a mój głos powoli wracał do normy.
- Mam na imię Alferd, jestem magomedykiem w Riddle Manor. –
odpowiedział. Nie zdawałam sobie sprawy, że w tej posiadłości znajduje się coś takiego
jak skrzydło szpitalne i na dodatek, że Voldemort ma własnych magomedyków.
Przyjrzałam się mężczyźnie i stwierdziłam, że na pewno nie jest tu z własnej
woli. Coś w jego postawie wskazywało na to, że nie jest szczęśliwy z pobytu
tutaj, ale nie ma innego wyboru. Zawsze dobrze odczytywałam mowę ciała i wydaje
mi się, że i w tym przypadku się nie pomyliłam.
- W takim razie dziękuję, zawdzięczam panu życie. –
powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, chcąc umocnić moje słowa tym właśnie
gestem.
- Nie tylko mi należą się podziękowania, Severus bardzo mi
pomógł w tej walce. – mężczyzna uśmiechnął
się do swojego towarzysza, a ten wzruszył ramionami, jakby nie było to coś, co
zasługiwało na pochwałę.
- Dziękuję wam. – powiedziałam. Po tych słowach podeszła do
mnie Narcyza i uściskała mnie. Widziałam radość i ulgę w jej oczach, jakby
ogromny kamień spadł z jej serca. Kobieta przysiadła przy moim łóżku i trzymała
mnie za rękę, wpatrując się we mnie jak w najcenniejszy skarb. Czułam, że
się rumienię, nie wiedziałam, że tej kobiecie może tak bardzo zależeć na moim
życiu.
- Hermiono, zostawimy cię na razie. Alfred za jakąś godzinę
poda ci eliksiry wzmacniające, abyś szybciej doszła do zdrowia. Myślę, że
Czarny Pan odwiedzi cię wieczorem. – powiedział Snape i razem z Draco i magomedykiem
wyszli z pomieszczenia. Moje spojrzenie spoczęło na Narcyzie, która została ze
mną dalej siedząc przy moim łóżku.
- Widziałam się z rodzicami. – powiedziałam kobiecie. Chciałam się z kimś tym podzielić, a wiedziałam, że ona jest właśnie tą osobą,
której mogę zaufać. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a potem posmutniała i
mocniej ścisnęła mnie za rękę.
- Cieszę się, że mogłaś ich poznać. Szkoda, że akurat w
takich okolicznościach… - odpowiedziała, a jej głos wyrażał ogromny smutek i
żal.
- Ale zdarzyło się coś dziwnego… Matka powiedziała do mnie: „Kłamstwo
nie staje się prawdą, tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób”, nie wiesz,
co może to oznaczać? – zapytałam. Kobieta popatrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
Na jej czole pojawiła się zmarszczka wskazująca na jej głębokie zamyślenie.
Trwało to kilka minut, a ona dalej milczała, jakby analizując każde słowo,
które jej przekazałam.
- Nie wiem, co o tym myśleć Hermiono. Jeżeli naprawdę to
była twoja matka i przekazała ci takie słowa… to muszą mieć one drugie dno.
Amanda zawsze lubiła zagadki. Lubiła je rozwiązywać i zadawać innym, a każda z
nich miała głębsze znaczenie i zawsze długo trwało jej rozwiązanie. Skoro
powiedziała te słowa, to znaczy, że są one wskazówką do czegoś większego, tylko
na razie nie mam pojęcia, o co może chodzić. – powiedziała Narcyza. Zmarszczka
z jej czoła nie znikała, a ja sama zaczęłam myśleć, co to może oznaczać.
- To w takim razie, co mamy robić? – zapytałam.
- Trzeba będzie to skonsultować z Dumbledorem, a są tylko
dwie osoby, które mają z nim stały kontakt, więc im musimy przekazać tą
wiadomość. – odpowiedziała.
- Rozumiem, zróbmy to. – powiedziałam i chciałam się
podnieść na łokciach, jednak przy próbie aż syknęłam z bólu.
- Na razie nic nie będziemy robić, kochanie. Musisz
wypocząć, zostałaś ledwo odratowana, skupmy się na twoim powrocie do
zdrowia. I nie rób takiej miny, nie ma żadnej dyskusji. – powiedziała kobieta i
pogroziła mi palcem.
- Nie lubię leżeć bezczynnie. Jak długo będę musiała tutaj
być? – zapytałam.
- Prawdopodobnie tydzień, a potem będziemy się zastanawiać,
co zrobić dalej. Wypocznij teraz, prześpij się. – odrzekła Narcyza i pogłaskała
mnie po głowie.
- A tak właściwie, to jaki dzień jest dzisiaj?
- Dwudziesty ósmy listopada. Trochę cię z nami nie było. –
odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek. – Muszę już iść, prześpij się.
- Przyjdziesz do mnie później? – zapytałam z nadzieją w
głosie.
- Oczywiście skarbie. – odpowiedziała i po chwili już jej
nie było. Po jej wyjściu przyszedł Alfred i podał mi obrzydliwy eliksir, ale
dzielnie musiałam go przełknąć. Na szczęście po jego podaniu przyniósł mi soku
z dyni, aby zapić ten okropny smak. Po opróżnieniu kubka od razu poczułam się
senna. Widocznie mężczyzna dolał mi eliksiru słodkiego snu do napoju, a ja
byłam mu za to wdzięczna, ponieważ bez niego, na pewno dalej bym rozmyślała na
temat dziwnych zagadek mojej matki. Przed oddaleniem się do krainy Morfeusza,
miałam wrażanie, że to nie był ostatni raz ,kiedy widziałam swoich rodziców.
***
Po wyjściu ze skrzydła szpitalnego głęboko odetchnąłem,
jakby ogromny ciężar, który przygniatał moje całe ciało zniknął jak za
dotknięciem różdżki. Cieszyłem się, że się obudziła i żałowałem, że nie mogłem
z nią dłużej zostać i porozmawiać. Wiedziałem jednak, że mojej matce zależy,
aby z nią zostać, a my z Severusem musieliśmy udać się do Hogwartu. Po
opuszczeniu murów Riddle Manor teleportowaliśmy się do Hogsmeade, a stamtąd
ruszyliśmy do bram zamku. Dyrektor czekał na nas w swoim gabinecie, nerwowo po
nim chodząc i czekając na wieści o stanie Hermiony. Po przekroczeniu przez nas drzwi, mężczyzna
podniósł głowę i zatrzymał się w miejscu. Widać było, że wstrzymuje oddech,
czekając na odpowiedź na nurtujące go pytanie.
- Udało się, przeżyła. – powiedział Severus, a Dumbledore
uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie z radości, ciesząc się jak dziecko,
któremu obiecano dać w nagrodę cukierka. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nasz
dyrektor był wyjątkowym człowiekiem, a jego zachowanie raz mnie irytowało, a
raz wzbudzało pozytywne emocje, tak jak dzisiaj.
- To cudownie! Wspaniale! Siadajcie moi mili, siadajcie. –
mówił dalej podekscytowany staruszek i wskazał nam miejsca na fotelu. Sam
sięgnął po dropsy i chciał nas nimi poczęstować, jednak grzecznie odmówiliśmy.
- Wiesz Draco, że teraz będziesz musiał być jeszcze bardziej
ostrożny. To ostatni raz kiedy pojawiasz się w Hogwarcie. Musisz przebywać cały
czas w Riddle Mannor i pilnować Hermiony. – powiedział dyrektor, a ja
potakiwałem głową. Zdawałem sobie sprawę, że teraz to nie przelewki i nie można
jej spuszczać z oczu.
- Bellatrix musiała zabić Rudolfa. Na pewno będzie szukała zemsty, jeszcze nie
widziałem jej w takim stanie. – odrzekł Mistrz Eliksirów.
- Masz rację, mój przyjacielu. To bardzo okrutna kobieta,
jeszcze gorsza niż jej mąż, a przede wszystkim nieprzewidywalna. Draconie,
wracaj już do Riddle Manor, ja jeszcze chwilę porozmawiam z Severusem. Nasz
plan musimy wcielić w życie od razu, a teraz gdy panienka Lennox jest
osłabiona, Lestrange może szukać dojścia do niej. – odpowiedział Dumbledore.
Skinąłem głową i po chwili opuściłem gabinet. Szedłem powoli korytarzami zamku,
rozmyślając nad tą pokręconą sytuacją. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał
godzinę dwudziestą drugą, dlatego mogłem być spokojny, że o tej porze nikogo
nie spotkam. Dochodziłem do wyjścia z zamku, gdy zatrzymał mnie znajomy głos.
- Co się z nią dzieje, Malfoy?! – rudy Weasley szedł w moim
kierunku i nic nie wskazywało na to, że łatwo odpuści. Miał czerwone policzki,
a złość emanowała z całej jego postawy.
- Żyje i ma się dobrze, a teraz zejdź mi z drogi, Wieprzlej.
– odpowiedziałem i chciałem wyminąć chłopaka, jednak ten zastawił mi drogę.
- Nie! To wszystko twoja wina! To przez ciebie ją zabrali!
Ty… Ty… Ty plugawy Śmierciożerco! – krzyczał Weasley, a jeśli było to możliwe zrobił się jeszcze bardziej czerwony, a przy jego ustach pojawiła się piana, jakby dostał szału.
- Zamknij się, rudy psie! Zejdź mi z drogi, bo gorzko
pożałujesz. – odpowiedziałem, jednak Ron postanowił uderzyć mnie. Zrobiłem
szybki unik i sam zadałem mu cios prosto w brzuch. Chłopak zgiął się w pół i
wypluł krew z ust. Uśmiechnąłem się do siebie, dumny z tego, że moje uderzenie było na tyle silne.
- To ty jeszcze pożałujesz tego śmieciu, zobaczysz. –
wysyczał i powoli odchodził w swoim kierunku. Wzruszyłem ramionami i udałem się
w stronę Hogsmeade, aby móc się teleportować. Gdy znalazłem się w miasteczku,
poszukałem ciemnej uliczki, tak aby nikt mnie nie zauważył. Wyobrażałem sobie teren Riddle Manor, gdy
nagle poczułem rękę na swoim ramieniu. Wylądowałem przed bramą do posiadłości
Voldemorta i zobaczyłem, że nie byłem sam. Ten idiota Weasley teleportował się
ze mną! Jak mogłem być tak mało czujny, że nie zauważyłem, jak mnie śledzi?!
- Co ty sobie wyobrażasz idioto?! Wiesz, że stąd nie ma ucieczki?!
– zacząłem krzyczeć na tego matoła. Gdy tylko Czarny Pan dowie się, że Ron
znajduje się na jego terenie, to może on pożegnać się ze swoim życiem.
- Zaprowadź mnie do Hermiony! – krzyczał, a ja musiałem
wziąć kilka głębszych oddechów, aby uspokoić nerwy.
- Czy ty nie rozumiesz, tępy zdrajco krwi, że zaraz
Voldemort dowie się, że jesteś na jego terenie?! Za chwilę będziesz błagać o
śmierć! – nie rozumiałem logiki tego półgłówka. Właśnie skazał się na tortury i
powolną śmierć. Usłyszałem trzask teleportacji i przed nami ukazała się
sylwetka Severusa Snape’a.
- Co tu się dzieje, Draco?! Dlaczego jest tutaj Weasley?! –
krzyknął nauczyciel i ze złością rozglądał się w około, upewniając się, że
jesteśmy sami.
- Ten idiota śledził mnie i złapał mnie za ramię podczas
teleportacji. – wysyczałem.
- Chce się widzieć z Hermioną! Nie interesuje mnie nic, chce
ją zobaczyć! – darł się na cały głos Ron, a ja schowałem twarz w dłonie w geście kompletnego załamania, nad głupotą
Weasleya.
- Wracasz do zamku Weasley, bez dyskusji zanim ktoś dowie
się, że tutaj jesteś. – odpowiedział ze złością Snape i chciał złapać chłopaka
za ramię, jednak ten szybko zrobił unik i pobiegł w kierunku Riddle Manor.
Otworzyłem buzię i oczy ze zdziwienia, a potem pędem udaliśmy się za Ronem, aby
powstrzymać go przed największą głupotą w jego życiu. Niestety, chłopak był
szybki i zanim zdążyliśmy go złapać ten wpadł do posiadłości.
- Hermiona! Hermiona! Gdzie jesteś?! – krzyczał, a ja już
wiedziałem, że mamy przechlapane.
Chłopak biegł korytarzem, dalej nawołując dziewczynę. Po paru minutach
na końcu korytarza znalazł się Voldemort i zagrodził drogę rudzielcowi.
- Czy mogę wiedzieć, co Ron Weasley robi w moim domu?! –
wysyczał Lord, a jego oczy błyszczały krwistą czerwienią.
- Panie… - zaczął Severus – Byliśmy w Hogesmade jak wiesz,
dokładniej w Świńskim Łbie, szukając informacji dla ciebie. Gdy wychodziliśmy i
chcieliśmy się deportować, Weasley złapał Dracona za ramię i udało mu się tutaj
dostać. – dokończył Snape i czekał na reakcję Czarnego Pana.
- Za nieostrożność zostaniesz ukarany później. Na razie
zajmijmy się tym rudym zdrajcą krwi. – powiedział Riddle i uśmiechnął się
przebiegle.
- Nie boję się ciebie, jesteś zwykłym szaleńcem i
popaprańcem. – powiedział dumnie Ron. Jeśli mam być szczery, to wypowiedź
Weasleya zaimponowała mi. Wiedział jaki los go czeka, a nadal się stawiał.
- Szaleńcem jesteś ty, bo ośmieliłeś się mnie znieważyć.
Snape, odprowadź go do lochu, zastanowię się, co z nim zrobić. – powiedział Lord
i zniknął za drzwiami do swoich komnat. Severus zabrał Rona do lochów, a ja
postanowiłem udać się do Hermiony i z nią porozmawiać.
***
Gdy się obudziłam, było ciemno. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu, na końcu w rogu stała lampa, która była jedynym światłem w
pokoju. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Czułam się lepiej, sen pomógł mi zregenerować
siły. Spojrzałam na zegar wiszący nad drzwiami, który wskazywał wpół do
dwunastej w nocy. Byłam ciekawa, czy przespałam cały dzień, czy tylko kilka
godzin. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, a zza nich wyłoniła się blond
czupryna należąca do Malfoya. Zdziwiona jego obecnością o tak późnej porze
zmarszczyłam brwi i przyglądałam mu się badawczo, zastanawiając się, czego
chłopak może ode mnie chcieć.
- Cześć, jak się czujesz? – zapytał normalnie i usiadł przy
moim łóżku. W dalszym szoku oceniłam jego postawę wobec mnie. Nie był wyniosły,
ani zły. Jego oczy miały cieplejszą barwę niż to zwykle bywa, były bardziej
podobne do jego matki.
- Lepiej, sen mi bardzo pomógł. – powiedziałam i na
potwierdzenie tych słów głośno ziewnęłam. Chłopak uśmiechnął się do mnie w
wyjątkowo szczery sposób, a ja stwierdziłam, że podoba mi się jego uśmiech, gdy
nie jest cyniczny i przebiegły.
- Chciałem cię przeprosić, za moje zachowanie. I za to, że
zostawiłem ciebie tamtego dnia… - powiedział Draco. Zdziwiłam się jego
zachowaniem. Malfoy przeprasza? Spotkał mnie zaszczyt. Mimo wszystko cieszyłam
się, że w końcu to zrobił. Nie chciałam mieć tutaj więcej wrogów, każdy
przyjaciel się przyda, a mi ich bardzo brakowało.
- Ja już dawno ci wybaczyłam, i nie obwiniaj się za to, co
się stało z… Rudolfem. To nie twoja wina. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
do chłopaka.
- Nie musisz się go już bać, nie żyje. – odpowiedział i
spojrzał na moją reakcję. Ogromna ulga pojawiła się w moim sercu, jednak nigdy
nie życzyłam komuś śmierci, to nie w moim stylu.
- Nie powiem, że nie zasługiwał na śmierć, jednak nie
szukałabym zemsty, gdyby żył. – odpowiedziałam.
- Jak zwykle, dobra aż do bólu. – powiedział z przekąsem
chłopak, a ja pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Długo jeszcze rozmawialiśmy
na różne tematy. Byłam zdziwiona, że tak dobrze może nam iść zwykła rozmowa,
bez kłótni. W pewnym momencie chłopak posmutniał i widziałam ewidentnie, że coś
go gryzie.
- Czy coś się stało? – zapytałam.
- Mamy problem, o którym muszę cię poinformować. Byliśmy
dzisiaj w Hogwarcie i… Weasley śledził mnie, a potem deportował się ze mną
tutaj. Został pojmany przez Voldemorta, znajduje się teraz w lochach. –
powiedział Malfoy, a mnie kompletnie zatkało. Mój najlepszy przyjaciel jest w
niebezpieczeństwie, z mojego powodu! Próbowałam się podnieść z łóżka, jednak
chłopak przytrzymał mnie i kategorycznie zabronił ruszać się z miejsca.
- Ja muszę tam iść! Ktoś go musi uratować! – krzyczałam, a
łzy bezsilności płynęły po moich policzkach.
- Uspokój się, Hermiono. Nie możesz nic zrobić, z Severusem
pomyślimy nad jakimś planem awaryjnym, ale nie mogę ci nic zagwarantować. Na
własne życzenie przyszedł tutaj, nie słuchał naszych próśb, żeby wrócił do
zamku. – mówił chłopak cichym i spokojnym głosem, głaszcząc mnie po ramieniu i
próbując sprawić, żebym się uspokoiła. Podziałało, po chwili mogłam już
normalnie oddychać, a łzy przestały mi lecieć strumieniami.
- Ile mamy czasu? – zapytałam.
- Niewiele. Obraził Lorda, a tego on mu na pewno nie
wybaczy. – odpowiedział Draco. Załamałam się. Nie dość, że Ron tutaj przyszedł
to jeszcze postanowił nawrzucać Voldemortowi. Cudownie.
- Myślisz, że go zabije? – zapytałam.
- Najprawdopodobniej. Był dzisiaj u ciebie?
- Nie. Dopiero chwilę przed twoim przyjściem się obudziłam. –
odpowiedziałam.
- To znaczy, że na pewno cię niedługo odwiedzi. Możesz
spróbować go namówić, aby oszczędził jego życie, to tak naprawdę jedyna szansa.
– powiedział chłopak. Miał rację. Musiałam przekonać Lorda, żeby nie zabijał
mojego najlepszego przyjaciela, po prostu musiałam. On musi przeżyć, nie wiem
jak poradziłabym sobie ze stratą kolejnej bliskiej osoby. Nie pozwolę, aby Ron
Weasley zginął.
Boże Ron pacanie -_-
OdpowiedzUsuńRozdział super! Mam wrażenie, że Lord się zgodzi na ale w zamian za jakąś przysługę. Nie przepuści rudemu..
Życzę Ci ciepłych, wesołych i spokojnych Świąt, dużo dobrego jedzonka, wystrzałowego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!
Dziękuję bardzo! ;*
UsuńJaki z niego idiota. Nie wierzę w jego głupotę. Rozdział super! Mam nadzieję, że Tom nie będzie kazał Hermionie zabić Rona i że przeżyją oboje. Również życzę Ci wesołych świąt i szczęśliwego roku ❤.
OdpowiedzUsuńKrukonka
http://dramione-warto-sluchac-glosu-serca.blogspot.com/
Dziękuję bardzo! ;*
UsuńRon, coś ty zrobił...? Jestem zawiedziona, nie tylko ogółem sytuacji, ale też opisem. Tutaj Ron wyszedł trochę nienaturalnie, miałam takie odczucie, jakbyś napisała to na siłę. Nie oszukujmy się, Ron nie jest aż tak głupi i lekkomyślny. A tutaj pokazałaś go jako kretyna z mózgiem wielkości orzecha włoskiego, wykazującego się wybitną głupotą i brawurą. A ja naprawdę lubię Rona.
OdpowiedzUsuńDobra, bo się trochę rozpisałam na jego temat.
Pozdrawiam,
Cassie :)
P.S. Zapomniałabym! Życzę Ci wesołych i rodzinnych świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku! <3
Ron był zdesperowany, chciał za wszelką cenę wiedzieć, co się dzieje z Hermioną, bez względu na konsekwencje. W inny sposób zależy mu na niej niż np. Harremu czy Ginny, dlatego chciałam pokazać jak pod wpływem emocji, zachowuje się i dodatkowo jak wiemy, Ron ma bardzo wybuchowy charakter, gdy się wścieknie nie słucha nikogo. Ale rozumiem uwagę, chciałam Ci wyjaśnić, jak ja to widzę, nie chciałam, żeby wyglądało to jak zrobione 'na siłę' :)
Usuńdziękuję bardzo za życzenia :*
Fajny rozdział. zaskakujący Ron, życzę weny i Wesołych świąt! :D
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo ;*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSuper jak zawsze. Cieszę sie ze Draco bardziej pozytywnie jest z Mionką. I aż mnie brzuch rozbolal ze śmiechu i czoło od ściany gdy przeczytałam jak Łasic wbił do Riddle Manor i zaczął sie drzeć.
OdpowiedzUsuńWeny i szczerbatego karpia
Katia
PS
Jedyne do czego moze przyczepić sie moja skromna osoba jest to ze pisze sie Hogsmeade
dziękuję, już poprawiłam błąd :)
UsuńWesołych świąt! :)
Jestem delikatnie spóźniona, ale komentuje :)
OdpowiedzUsuńRozdział dobry. To na początek. Bardzo polubiłam postać Narcyzy w Twoim opowiadaniu, jest taką prawdziwą matką. Oczywiście Draco, to dla mnie postać numer jeden, ale od zawsze tak jest więc przejdźmy do debila numer 1, czyli Ronalda Billiusa Weasley, pseudonim Wieprzlej. Co za imbecyl, no nie mogę !
Czekam na następny rozdział i rozmowę z Voldemortem :)
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku !
Layls
dziękuję bardzo ;*
UsuńPodoba mi sie :)
OdpowiedzUsuń~Natalia
Uwielbiam Narcyzę. Jest taka... kochana? troskliwa? jedno i drugie, okazuje więcej serca Hermionie niż Jane. Draco coraz bardziej uroczy <3 A Ron? jak zawsze impulsywny, chociaż jego wtargnięcie do domu jest wręcz nieprawdopodobne. Z jednej strony kocha Herm a z drugiej nawet on nie może być taki głupi.
OdpowiedzUsuńXYZa
Ten blog ma coś w sobie. Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuń<3 Good Job <3
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z Ronem - jestem ciekawa jak to się rozwinie, ale czytając historię nie spodziewałam się że po tej bójce będzie dalej szedł za Draco.
OdpowiedzUsuńCo ten Ron wgle. sobie myślał?
OdpowiedzUsuńCzy on zamiast mózgu ma sieczke ?
Hermiona chce prosić Lorda o ułaskawienie Rona. Jakoś tego nie widze .Za taką zniewage Voldek mu tak szybko nie odpuści.
Bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńIdiota z Rona, ale pewnie masz ciekawy pomysł by to rozwinąć.
OdpowiedzUsuńAle z Rona Popier**leniec. Mam nadzieje że ten zdrajca krwi umrze! Nie wiem dlaczego go nie lubię, ale gdy tylko o nim przeczytam mam ochotę coś rozwalić. Idę dalej czytać :)
OdpowiedzUsuńSectumSempra
Wesley jak zwykle kilo błota zamiast mózgu...
OdpowiedzUsuńGłupota Rona jest momętami przerażająca. Ciekawe jak mają teraz przekonać Voldemorta żeby mu odpuścił
OdpowiedzUsuńGłupi Ron.., mam tylko nadzieję, że Hermiona przekona Voldemorta.
OdpowiedzUsuńjutro skomentuję resztę ale jest super
OdpowiedzUsuńHahahhaha głupi Ron
OdpowiedzUsuń