Światło słoneczne wpadało do mojego pokoju już od godziny
szóstej rano. Drażniło to moje oczy i byłam zmuszona wstać z ciepłego łóżka i
zmierzyć się z kolejnym ciężkim dniem. Rozejrzałam się po pokoju i byłam
zdziwiona jak bardzo jego wygląd zmienił się od wczorajszego dnia. Przypominał on mój mugolski pokój u
Grangerów, którego bardzo nie lubiłam. Wszystko białe, aż nazbyt sterylnie.
Postanowiłam wstać i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Czyżby Czarny
Pan, chciał mi przypomnieć stare czasy? Tylko, w jakim celu? Ubierałam się w
pośpiechu, nadal zastanawiając się, jaki jest w tym głębszy sens. Po paru
minutach byłam już wyszykowana i mogłam zejść
na dół i dowiedzieć się wszystkiego od Voldemorta. Gdy otworzyłam drzwi
wejściowe do mojego królestwa, byłam gotowa zastać ten sam ciemny, ponury korytarz z przodkami Riddle’a.
Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast tego ujrzałam taki sam układ domu, jaki
był u moich przyszywanych rodziców. Przystanęłam na chwilę i podrapałam się po
głowie intensywnie myśląc, jak to się stało, że teleportowałam się do Londynu.
Nie powiem, w duchu ucieszyłam się, że uwolniłam się od tych ponurych murów
Riddle Manor, jednak zdawałam sobie sprawę, jakie może to nieść za sobą
konsekwencje. Przeszukałam cały dom z
nadzieją, że znajdę kogokolwiek. Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia, do
której udałam się powolnym krokiem, nie licząc na obecność ludzi. Na szczęście przy stole siedziała para osób. Kobieta i mężczyzna
rozmawiali o czymś ze sobą, patrząc sobie głęboko w oczy z ogromną miłością i
oddaniem. Nie mogłam oderwać od nich wzorku, zazdrościłam im tej więzi, której
sama nigdy nie doświadczyłam. W pewnym momencie para odwróciła głowy w moją
stronę i szeroko się uśmiechnęli.
- Hermiono, nareszcie jesteś! – wykrzyknęła kobieta,
rzucając się w moją stronę i tuląc z całych sił.
- Tak bardzo tęskniliśmy, kochanie. – powiedział mężczyzna i
równie mocno mnie przytulił. Stałam w ogromnym szoku, zastanawiając się kim są
ci ludzie i dlaczego mnie oczekiwali.
- Przepraszam, ale kim jesteście? – zapytałam.
- Masz prawo nas nie pamiętać skarbie. Jesteśmy twoimi
rodzicami. – powiedziała kobieta, a łzy radości popłynęły po jej policzkach.
Mężczyzna podszedł do partnerki i objął ją ramieniem cały czas nie spuszczając
ze mnie wzroku.
- To znaczy, że jesteście moimi biologicznymi rodzicami? –
nie mogłam uwierzyć, we własne szczęście. Właśnie poznałam moją prawdziwą
rodzinę!
- Tak, kochanie. Jesteśmy i nigdy cię nie opuścimy. –
odpowiedział mój ojciec. Uśmiechnęłam się jak najszerzej potrafiłam i
podbiegłam do nich, aby jeszcze raz ich wyściskać. To był najpiękniejszy
prezent jaki kiedykolwiek mogłam sobie wymarzyć. Staliśmy tak objęci przez
jakiś czas, gdy nagle dotarła do mnie jedna z najważniejszych kwestii.
- Ale przecież wy nie żyjecie. – powiedziałam i odsunęłam
się od nich, bacznie obserwując ich reakcję. Oboje patrzyli na
siebie bardzo długo, jakby rozmawiali ze sobą w myślach.
- Tak to prawda. – odpowiedział William Lennox.
- Czy to znaczy, że ja również nie żyję? – zapytałam, a łzy
bezsilności wkradły się do moich oczu. Nie chciałam umierać, nie tak wcześnie.
- Balansujesz na granicy, życia i śmierci. – odpowiedziała
Amanda z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Ale ja chcę żyć! Ja muszę wykonać swoją misję na Ziemi! –
krzyczałam, tupiąc zawzięcie nogą i wymachując rękoma, aby podkreślić ważność
moich słów. Prawdopodobnie wyglądało to komicznie, ponieważ ojciec uśmiechnął
się lekko, a matka przyłożyła rękę do ust, powstrzymując chichot.
- Wiemy kochanie. Nie możemy nic na to poradzić, magomedyk
robi, co tylko może, aby cię uratować. – odrzekł mężczyzna. Teraz mogłam
przyjrzeć im się dokładnie i stwierdziłam, że są to uroczy ludzie. Mimo
czystości krwi, czuć było od nich wspaniałe ciepło, które rozgrzewało moje
serce. Kompletnie nie przypominali Lucjusza, Bellatrix, czy innych
Śmierciożerców z jakimi się spotkałam. A ja byłam, tak bardzo podoba do matki,
że tylko głupiec, by powiedział, że nie jesteśmy spokrewnione.
- Czyli to jest moje wyobrażenie, tak? Halucynacja wywołana
śpiączką? – zapytałam, chociaż znałam doskonale odpowiedź. To nie dzieje się
naprawdę, a ja nigdy nie będę miała okazji poznać swoich rodziców. Na samą
myśl, łzy ponownie pojawiły się w moich oczach.
- Nie do końca. To naprawdę my. Tylko, gdybyś nie była w
takim stanie, nigdy nie mielibyśmy
okazji porozmawiać, przynajmniej do czasu. – powiedziała kobieta.
- Co masz na myśli? – zapytałam. Co oznaczało słowo „do
czasu”? Czyżbym, o czymś nie wiedziała?
- Dowiesz się wszystkiego już niedługo, moje dziecko. Teraz
pora na ciebie. – powiedział ojciec.
- Jak to na mnie pora? Nawet nie zdążyłam was dobrze poznać!
– krzyknęłam i nagle poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Złapałam się za piekące
miejsce i zaczęłam ciężko oddychać. Przyglądałam się intensywnie twarzom
rodziców, jakbym chciała zapamiętać ten moment na zawsze.
- Kochanie zapamiętaj, że „kłamstwo nie staje się prawdą,
tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób” – odrzekła Amanda, a ja leżałam już
na podłodze, ledwo łapiąc każdy łyk powietrza. Słowa kobiety dźwięczały mi w
uszach, dopóki nie zamknęłam oczu.
***
Czułem się fatalnie. Jak mogłem, aż tak zawieść? Przecież
doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mój wuj zapragnie zemsty, a ja
zostawiłem ją na pastwę losu. Gdy przypominałem sobie całą sytuację sprzed
tygodnia, zbierało mi się na mdłości.
Snape i Dumbledore byli załamani tą informacją, nie mogli pogodzić się z tym,
że nie przewidzieli takiego obrotu sprawy. Hermiona od siedmiu dni leżała
pogrążona w śpiączce, a Alfred robił, co w swojej mocy, aby uratować
dziewczynę. Biedak musiał znosić obecność wściekłego Voldemorta, który gdy
tylko dowiedział się o krytycznym stanie Lennox wyżywał się na starcu i
pośpieszał go w swojej pracy, co bardzo irytowało magomedyka. Rudolf Lestrange, za tą samowolkę był torturowany, a
potem zabity przez własną żonę z rozkazu Czarnego Pana. Jeszcze nigdy nie
widziałem ciotki w tak fatalnym stanie. Widać, że obwiniała siebie za śmierć
wuja, co nie zdarzyło się jeszcze w całym jej życiu. Śmierć nawet bliskich jej
osób była dla niej chlebem powszednim. Jednak teraz ewidentnie dotknęła ją ta
strata i wiem, że jej nienawiść do Hermiony jeszcze bardziej wzrosła. Dlatego
muszę być cały czas czujny i pilnować jej jak oka w głowie.
- Jak się czujesz, Draco? – moja matka weszła do moich
komnat i przysiadła się koło mnie na kanapie. Właśnie dopijałem szklankę z
Ognistą Whisky. Od czasu tego incydentu niemal codzienne wieczorem musiałem
napić się tego alkoholu, aby ukoić moje zszargane nerwy i uspokoić organizm.
- Nijak. – odpowiedziałem lakonicznie. Nie miałem ochoty na
rozmowy, chyba , że dotyczyły one dobrych wiadomości na temat zdrowia Lennox, a
takich było niewiele.
- Nie obwiniaj się, synu. Przecież to nie twoja wina,
musiałeś i tak któregoś dnia opuścić Riddle Manor, jak nie teraz, to stałoby
się to kiedy indziej. – odpowiedziała Narcyza z nutą goryczy i złości w głosie.
Doskonale wiem, że cieszyła się ze śmierci swojego szwagra. Nigdy za nim nie
przepadała, a po tym, co zrobił Hermionie wręcz go nienawidziła.
- Wiem. Jednak sam fakt doprowadza mnie do szału. –
odpowiedziałem z ogromną złością. Gdybym tylko to ja mógł zabić Rudolfa, to ten śmieć wspominałby to jeszcze w piekle.
- Na szczęście, mój szwagier już nie żyje. Teraz skupmy się
nad tym, aby Hermiona wróciła do naszego świata. – powiedziała kobieta i
spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem, doszukując się śladu nadziei w moich
oczach. Jednak jej tam nie było. Doskonale zdawałem sobie sprawę, w jakim
stanie była Lennox i jak dużo straciła krwi. Jeżeli ona to przeżyje to będzie
największy cud, jaki zdarzył się w tej ponurej posiadłości.
- Jak dla mnie, to
ona już dawno postanowiła, że nie wróci do nas.
– odrzekłem, wiedząc jak bardzo ranię tymi słowami swoją matkę. Nie
miałem wyboru. Musiałem powiedzieć jej, jak ja to widzę.
- Jak możesz tak mówić, Draconie?! Nigdy nie porzucaj
nadziei! NIDGY! Ona wyjdzie z tego i za rok będziemy się wszyscy z tego śmiać,
celebrując wygraną wojnę. – powiedziała stanowczo Narcyza, a w jej oczach
zobaczyłem nieznany wcześniej błysk. Błysk woli walki i determinacji.
Uśmiechnąłem się do niej, nie mogąc uwierzyć, jak z tej zastraszonej niegdyś
kobiety, stała się walczącą i w pełni świadomą swoich racji czarownicą.
- Masz rację, matko. Nie możemy się poddawać. –
odpowiedziałem i wstałem z kanapy, kierując swoje kroki do pokaźnego barku, aby
nalać sobie kolejną szklankę whisky. Zdecydowanie muszę ograniczyć alkohol.
- Nie pij tyle Draco, jeszcze brakuje nam tego, żebyś został
alkoholikiem. – powiedziała kobieta i ze skrzywioną miną obserwowała jak upijam spory łyk bursztynowego napoju.
- Dopóki ta chora sytuacja się nie skończy, to nie widzę
możliwości przetrwania jednego wieczoru bez tego zbawiennego płynu. – odpowiedziałem,
krzywiąc się lekko po zbyt wielkiej ilości jaką dostarczyłem swojemu
organizmowi po pierwszym łyku.
- Jak sobie chcesz, tylko pamiętaj po wojnie nie masz prawa
tego tykać. – powiedziała matka z groźnym wyrazem twarzy, a ja uśmiechnąłem się
widząc jej minę. Ona nigdy nie będzie dla mnie wyglądać groźnie. Siedzieliśmy
tak jeszcze długo, rozmawiając na różne tematy, gdy nagle w pokoju
zmaterializował się skrzat mojej matki – Juliusz.
- Droga pani, mam przekazać wiadomość od Lorda, że trwają
próby obudzenia panienki Lennox ze śpiączki. – powiedział kłaniając się nisko i
czekając na naszą reakcję.
- Dziękuję ci Juliuszu, już tam idziemy. – odpowiedziała
Narcyza, a skrzat po chwili zniknął z pokoju tak szybko jak się w nim pojawił.
Biegiem udaliśmy się do skrzydła szpitalnego, by dowiedzieć się o stanie
Hermiony. Z bijącym sercem, złapałem matkę za rękę i równym tempem
pokonywaliśmy kolejne zakręty w Riddle Manor. Po paru chwilach znaleźliśmy się
u celu i wpadliśmy czym prędzej do pomieszczenia. Na łóżku leżała blada
dziewczyna. Alfred szeptał nieznane mi zaklęcia, a Severus Snape podawał
różnego koloru eliksiry w odpowiednich odstępach czasowych.
- Co się dzieje? – zapytałem, ciągle dysząc po zawrotnym
biegu.
- Staramy się ją ratować Draco. Jest na granicy życia i
śmierci, jeżeli teraz nie uda nam się jej wybudzić… to znaczy, że możemy się z
nią pożegnać. – odpowiedział Mistrz Eliksirów, jednocześnie podając jej fiolkę
z niebieskim płynem. Spojrzałem z niepokojem
na matkę, po której twarzy toczyły się łzy. Nigdy nie potrafiła ukryć swoich
emocji, a ja sam starałem się nie rozwalić najbliżej znajdującej się szafki ze
złości i bezsilności. Nagle Severus i Alfred odsunęli się od łóżka i zaczęli obserwować
reakcję dziewczyny na podane leki i zaklęcia. Na początku nic się nie działo,
słychać było tylko miarowy oddech Hermiony, jednak po chwili z jej gardła wydobył się donośny krzyk, który
przyprawił mnie o dreszcze. Snape natychmiast doskoczył do łóżka dziewczyny i
zaczął podawać jej kolejną fiolkę o żółtym kolorze. Lennox przestała się
wydzierać i zaczęła ciężko oddychać, a jej ręka powędrowała w stronę serca,
jakby to było miejsce, z którego wydobywał się największy ból. Alfred po ocenie
sytuacji, rzucił zaklęcie na jej klatkę piersiową. Dziewczyna natychmiast
odsunęła swoją dłoń i znów zaczęła łapczywie otwierać usta w nadziei, że
nabierze więcej zbawiennego powietrza.
- Jest lepiej, powinna się obudzić. – powiedział magomedyk, a mi jakby kamień spadł z serca. Po
słowach mężczyzny, Hermiona zaczęła się wiercić na łóżku i delikatnie otwierać
powieki. Widać, że światło raziło ją w oczy, dlatego mrużyła powieki w geście
obronnym. Gdy przyzwyczaiła się do widoku białych ścian, rozejrzała się po
twarzach innych, a jej mina wskazywała zdezorientowanie.
- Witaj wśród żywych, panienko Lennox. – powiedział Alfred,
a w jego głosie było słychać ulgę.
***
Nie mam pojęcia jakim cudem to się udało, ale dokończyłam dzisiejszy rozdział. Musicie mi wybaczyć opóźnienia, ale na studiach nie mają litości i w tym tygodniu mam ogromny nawał pracy, więc kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend. Czekam na Wasze opinie :) Pozdrawiam!
P.S : czy ktoś z Was wie, co się dzieje ze Stowarzyszeniem DHL? Od dłuższego czasu nie dodają nikogo, ani nic nie publikują, stąd moja ciekawość.
D.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńadziwiasz mnie. O ile mogę mówić Ci na ty. W końcu, skoro jesteś na studiach to różnica wieku między nami mała nie jest ;). Jestem ciekawa czy Bellatrix zrobi coś Hermionie :3. Jeśli mogę się spytać, na ile rozdziałów zamierzasz napisać opowiadanie ? Bardzo jestem ciekawa ! Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńKrukonka
http://dramione-warto-sluchac-glosu-serca.blogspot.com/
Bez przesady nie jestem żadną panią :D jak mam być szczera to nie wiem ile rozdziałów przewiduje, mam jeszcze sporo pomysłów więc np. na 20 rozdziałach się nie skończy na pewno :) Ciężko mi powiedzieć, jeżeli będziemy się zbliżać do końca to na pewno dam znać, na razie moim zdaniem nawet nie jesteśmy w połowie :) Pozdrawiam!
UsuńBardzo podobał mi się ten rozdział ,był. dramatyczny :*
OdpowiedzUsuńWspaniały !
Layls
dziękuję bardzo :)
UsuńPozdrawiam!
Jak dobrze, że Hermiona się obudziła. :) Szkoda tylko, że jej rodzice naprawdę nie żyją. A już miałam taką nadzieję. ;(
OdpowiedzUsuńpowiem tak, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, a wszystko się wyjaśni :) Pozdrawiam! :)
UsuńRozdział jak zawsze cudny!
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skomentowałam poprzedniego ale chyba się zagapiłam bo na pewno czytałam go w dniu, w którym go wstawiłaś. No cóż, po prostu gapa ze mnie :P
Uuu a już zaczęłam się cieszyć, że Lennoxowie żyją :c Mam nadzieję, że Hermiona szybko wróci do zdrowia, ale czuję że Bella będzis coś knuła żeby pogorszyć stan dziewczyny. Teorie spiskowe się mnie trzymają :P
Pozdrawiam serdecznie :)
Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńWzruszający.
Cudowny.
Niesamowity.
Melancholijny.
Pełen nadziei.
I wiele innych określeń, które by tu pasowały.
Pozdrawiam,
Cassie :)
Spotkanie Hermiony z rodzicami- bardzo udana scena. A może oni jednak żyją? Ale by była akcja ;D Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńXYZa
Bardzo mi się podoba jak przedstawiasz relacje Draco i jego matki - naprawdę bardzo to pasuje do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńBiologicznie rodzice Hermiony, bardzo ciekawie zapowiadający się wątek. Mam nadzieję, że oni jeszcze żyją i zrobią jej niespodziankę.
OdpowiedzUsuńRelacja Draco i Narcyzy - piękna.
Pozdrawiam, Anai
No nieźle Harmiona spotyka rodziców :3
OdpowiedzUsuńJest silna dlatego wiedziałam,że da sobie rade i się obudzi :)
Narcyza mnie rozczula ,jest taka kochana :3
Niesamowite ! Twoje rozdziały są takie....hmm.. magiczne ! To chyba odpowiednie słowo ♥
OdpowiedzUsuńPojawiają się jej rodzice i robi się coraz ciekawej - naprawdę świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział zadałam sobie pytanie " Rodzice Hermiony w końcu żyją?" Ale przecież to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się że Hermiona się obudziła, aczkolwiek wydaje mi się że teraz Bella będzie polować na Herm za śmierć jej męża.
SectumSempra
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńsuper czytam dalej
OdpowiedzUsuńTAK! Szkoda,że nie żyja.Ale chociaż ich poznala
OdpowiedzUsuń