14 grudnia 2014

Rozdział XIV

Światło słoneczne wpadało do mojego pokoju już od godziny szóstej rano. Drażniło to moje oczy i byłam zmuszona wstać z ciepłego łóżka i zmierzyć się z kolejnym ciężkim dniem. Rozejrzałam się po pokoju i byłam zdziwiona jak bardzo jego wygląd zmienił się od wczorajszego dnia.  Przypominał on mój mugolski pokój u Grangerów, którego bardzo nie lubiłam. Wszystko białe, aż nazbyt sterylnie. Postanowiłam wstać i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Czyżby Czarny Pan, chciał mi przypomnieć stare czasy? Tylko, w jakim celu? Ubierałam się w pośpiechu, nadal zastanawiając się, jaki jest w tym głębszy sens. Po paru minutach byłam już wyszykowana i  mogłam zejść na dół i dowiedzieć się wszystkiego od Voldemorta. Gdy otworzyłam drzwi wejściowe do mojego królestwa, byłam gotowa zastać ten sam  ciemny, ponury korytarz z przodkami Riddle’a. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast tego ujrzałam taki sam układ domu, jaki był u moich przyszywanych rodziców. Przystanęłam na chwilę i podrapałam się po głowie intensywnie myśląc, jak to się stało, że teleportowałam się do Londynu. Nie powiem, w duchu ucieszyłam się, że uwolniłam się od tych ponurych murów Riddle Manor, jednak zdawałam sobie sprawę, jakie może to nieść za sobą konsekwencje.  Przeszukałam cały dom z nadzieją, że znajdę kogokolwiek. Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia, do której udałam się powolnym krokiem, nie licząc na obecność ludzi. Na szczęście przy stole siedziała para osób. Kobieta i mężczyzna rozmawiali o czymś ze sobą, patrząc sobie głęboko w oczy z ogromną miłością i oddaniem. Nie mogłam oderwać od nich wzorku, zazdrościłam im tej więzi, której sama nigdy nie doświadczyłam. W pewnym momencie para odwróciła głowy w moją stronę i szeroko się uśmiechnęli.
- Hermiono, nareszcie jesteś! – wykrzyknęła kobieta, rzucając się w moją stronę i tuląc z całych sił.
- Tak bardzo tęskniliśmy, kochanie. – powiedział mężczyzna i równie mocno mnie przytulił. Stałam w ogromnym szoku, zastanawiając się kim są ci ludzie i dlaczego mnie oczekiwali.
- Przepraszam, ale kim jesteście? – zapytałam.
- Masz prawo nas nie pamiętać skarbie. Jesteśmy twoimi rodzicami. – powiedziała kobieta, a łzy radości popłynęły po jej policzkach. Mężczyzna podszedł do partnerki i objął ją ramieniem cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku.
- To znaczy, że jesteście moimi biologicznymi rodzicami? – nie mogłam uwierzyć, we własne szczęście. Właśnie poznałam moją prawdziwą rodzinę!
- Tak, kochanie. Jesteśmy i nigdy cię nie opuścimy. – odpowiedział mój ojciec. Uśmiechnęłam się jak najszerzej potrafiłam i podbiegłam do nich, aby jeszcze raz ich wyściskać. To był najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek mogłam sobie wymarzyć. Staliśmy tak objęci przez jakiś czas, gdy nagle dotarła do mnie jedna z najważniejszych kwestii.
- Ale przecież wy nie żyjecie. – powiedziałam i odsunęłam się od nich, bacznie obserwując ich reakcję. Oboje patrzyli  na siebie bardzo długo, jakby rozmawiali ze sobą w myślach.
- Tak to prawda. – odpowiedział William Lennox.
- Czy to znaczy, że ja również nie żyję? – zapytałam, a łzy bezsilności wkradły się do moich oczu. Nie chciałam umierać, nie tak wcześnie.
- Balansujesz na granicy, życia i śmierci. – odpowiedziała Amanda z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Ale ja chcę żyć! Ja muszę wykonać swoją misję na Ziemi! – krzyczałam, tupiąc zawzięcie nogą i wymachując rękoma, aby podkreślić ważność moich słów. Prawdopodobnie wyglądało to komicznie, ponieważ ojciec uśmiechnął się lekko, a matka przyłożyła rękę do ust, powstrzymując chichot.
- Wiemy kochanie. Nie możemy nic na to poradzić, magomedyk robi, co tylko może, aby cię uratować. – odrzekł mężczyzna. Teraz mogłam przyjrzeć im się dokładnie i stwierdziłam, że są to uroczy ludzie. Mimo czystości krwi, czuć było od nich wspaniałe ciepło, które rozgrzewało moje serce. Kompletnie nie przypominali Lucjusza, Bellatrix, czy innych Śmierciożerców z jakimi się spotkałam. A ja byłam, tak bardzo podoba do matki, że tylko głupiec, by powiedział, że nie jesteśmy spokrewnione.
- Czyli to jest moje wyobrażenie, tak? Halucynacja wywołana śpiączką? – zapytałam, chociaż znałam doskonale odpowiedź. To nie dzieje się naprawdę, a ja nigdy nie będę miała okazji poznać swoich rodziców. Na samą myśl, łzy ponownie pojawiły się w moich oczach.
- Nie do końca. To naprawdę my. Tylko, gdybyś nie była w takim stanie, nigdy nie mielibyśmy  okazji porozmawiać, przynajmniej do czasu. – powiedziała kobieta.
- Co masz na myśli? – zapytałam. Co oznaczało słowo „do czasu”? Czyżbym, o czymś nie wiedziała?
- Dowiesz się wszystkiego już niedługo, moje dziecko. Teraz pora na ciebie. – powiedział ojciec.
- Jak to na mnie pora? Nawet nie zdążyłam was dobrze poznać! – krzyknęłam i nagle poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Złapałam się za piekące miejsce i zaczęłam ciężko oddychać. Przyglądałam się intensywnie twarzom rodziców, jakbym chciała zapamiętać ten moment na zawsze.
- Kochanie zapamiętaj, że „kłamstwo nie staje się prawdą, tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób” – odrzekła Amanda, a ja leżałam już na podłodze, ledwo łapiąc każdy łyk powietrza. Słowa kobiety dźwięczały mi w uszach, dopóki nie zamknęłam oczu.

***

Czułem się fatalnie. Jak mogłem, aż tak zawieść? Przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mój wuj zapragnie zemsty, a ja zostawiłem ją na pastwę losu. Gdy przypominałem sobie całą sytuację sprzed tygodnia, zbierało  mi się na mdłości. Snape i Dumbledore byli załamani tą informacją, nie mogli pogodzić się z tym, że nie przewidzieli takiego obrotu sprawy. Hermiona od siedmiu dni leżała pogrążona w śpiączce, a Alfred robił, co w swojej mocy, aby uratować dziewczynę. Biedak musiał znosić obecność wściekłego Voldemorta, który gdy tylko dowiedział się o krytycznym stanie Lennox wyżywał się na starcu i pośpieszał go w swojej pracy, co bardzo irytowało magomedyka. Rudolf Lestrange, za tą samowolkę był torturowany, a potem zabity przez własną żonę z rozkazu Czarnego Pana. Jeszcze nigdy nie widziałem ciotki w tak fatalnym stanie. Widać, że obwiniała siebie za śmierć wuja, co nie zdarzyło się jeszcze w całym jej życiu. Śmierć nawet bliskich jej osób była dla niej chlebem powszednim. Jednak teraz ewidentnie dotknęła ją ta strata i wiem, że jej nienawiść do Hermiony jeszcze bardziej wzrosła. Dlatego muszę być cały czas czujny i pilnować jej jak oka w głowie.
- Jak się czujesz, Draco? – moja matka weszła do moich komnat i przysiadła się koło mnie na kanapie. Właśnie dopijałem szklankę z Ognistą Whisky. Od czasu tego incydentu niemal codzienne wieczorem musiałem napić się tego alkoholu, aby ukoić moje zszargane nerwy i uspokoić organizm.
- Nijak. – odpowiedziałem lakonicznie. Nie miałem ochoty na rozmowy, chyba , że dotyczyły one dobrych wiadomości na temat zdrowia Lennox, a takich było niewiele.
- Nie obwiniaj się, synu. Przecież to nie twoja wina, musiałeś i tak któregoś dnia opuścić Riddle Manor, jak nie teraz, to stałoby się to kiedy indziej. – odpowiedziała Narcyza z nutą goryczy i złości w głosie. Doskonale wiem, że cieszyła się ze śmierci swojego szwagra. Nigdy za nim nie przepadała, a po tym, co zrobił Hermionie wręcz go nienawidziła.
- Wiem. Jednak sam fakt doprowadza mnie do szału. – odpowiedziałem z ogromną złością. Gdybym tylko to ja mógł zabić Rudolfa,  to ten śmieć wspominałby to jeszcze w piekle.
- Na szczęście, mój szwagier już nie żyje. Teraz skupmy się nad tym, aby Hermiona wróciła do naszego świata. – powiedziała kobieta i spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem, doszukując się śladu nadziei w moich oczach. Jednak jej tam nie było. Doskonale zdawałem sobie sprawę, w jakim stanie była Lennox i jak dużo straciła krwi. Jeżeli ona to przeżyje to będzie największy cud, jaki zdarzył się w tej ponurej posiadłości.  
-  Jak dla mnie, to ona już dawno postanowiła, że nie wróci do nas.  – odrzekłem, wiedząc jak bardzo ranię tymi słowami swoją matkę. Nie miałem wyboru. Musiałem powiedzieć jej, jak ja to widzę.
- Jak możesz tak mówić, Draconie?! Nigdy nie porzucaj nadziei! NIDGY! Ona wyjdzie z tego i za rok będziemy się wszyscy z tego śmiać, celebrując wygraną wojnę. – powiedziała stanowczo Narcyza, a w jej oczach zobaczyłem nieznany wcześniej błysk. Błysk woli walki i determinacji. Uśmiechnąłem się do niej, nie mogąc uwierzyć, jak z tej zastraszonej niegdyś kobiety, stała się walczącą i w pełni świadomą swoich racji czarownicą.
- Masz rację, matko. Nie możemy się poddawać. – odpowiedziałem i wstałem z kanapy, kierując swoje kroki do pokaźnego barku, aby nalać sobie kolejną szklankę whisky. Zdecydowanie muszę ograniczyć alkohol.
- Nie pij tyle Draco, jeszcze brakuje nam tego, żebyś został alkoholikiem. – powiedziała kobieta i ze skrzywioną miną obserwowała jak upijam spory łyk bursztynowego napoju.
- Dopóki ta chora sytuacja się nie skończy, to nie widzę możliwości przetrwania jednego wieczoru bez tego zbawiennego płynu. – odpowiedziałem, krzywiąc się lekko po zbyt wielkiej ilości jaką dostarczyłem swojemu organizmowi po pierwszym łyku.
- Jak sobie chcesz, tylko pamiętaj po wojnie nie masz prawa tego tykać. – powiedziała matka z groźnym wyrazem twarzy, a ja uśmiechnąłem się widząc jej minę. Ona nigdy nie będzie dla mnie wyglądać groźnie. Siedzieliśmy tak jeszcze długo, rozmawiając na różne tematy, gdy nagle w pokoju zmaterializował się skrzat mojej matki – Juliusz.
- Droga pani, mam przekazać wiadomość od Lorda, że trwają próby obudzenia panienki Lennox ze śpiączki. – powiedział kłaniając się nisko i czekając na naszą reakcję.
- Dziękuję ci Juliuszu, już tam idziemy. – odpowiedziała Narcyza, a skrzat po chwili zniknął z pokoju tak szybko jak się w nim pojawił. Biegiem udaliśmy się do skrzydła szpitalnego, by dowiedzieć się o stanie Hermiony. Z bijącym sercem, złapałem matkę za rękę i równym tempem pokonywaliśmy kolejne zakręty w Riddle Manor. Po paru chwilach znaleźliśmy się u celu i wpadliśmy czym prędzej do pomieszczenia. Na łóżku leżała blada dziewczyna. Alfred szeptał nieznane mi zaklęcia, a Severus Snape podawał różnego koloru eliksiry w odpowiednich odstępach czasowych.
- Co się dzieje? – zapytałem, ciągle dysząc po zawrotnym biegu.
- Staramy się ją ratować Draco. Jest na granicy życia i śmierci, jeżeli teraz nie uda nam się jej wybudzić… to znaczy, że możemy się z nią pożegnać. – odpowiedział Mistrz Eliksirów, jednocześnie podając jej fiolkę z niebieskim płynem.  Spojrzałem z niepokojem na matkę, po której twarzy toczyły się łzy. Nigdy nie potrafiła ukryć swoich emocji, a ja sam starałem się nie rozwalić najbliżej znajdującej się szafki ze złości i bezsilności. Nagle Severus i Alfred odsunęli się od łóżka i zaczęli obserwować reakcję dziewczyny na podane leki i zaklęcia. Na początku nic się nie działo, słychać było tylko miarowy oddech Hermiony, jednak po chwili  z jej gardła wydobył się donośny krzyk, który przyprawił mnie o dreszcze. Snape natychmiast doskoczył do łóżka dziewczyny i zaczął podawać jej kolejną fiolkę o żółtym kolorze. Lennox przestała się wydzierać i zaczęła ciężko oddychać, a jej ręka powędrowała w stronę serca, jakby to było miejsce, z którego wydobywał się największy ból. Alfred po ocenie sytuacji, rzucił zaklęcie na jej klatkę piersiową. Dziewczyna natychmiast odsunęła swoją dłoń i znów zaczęła łapczywie otwierać usta w nadziei, że nabierze więcej zbawiennego powietrza.
- Jest lepiej, powinna się obudzić. – powiedział  magomedyk, a mi jakby kamień spadł z serca. Po słowach mężczyzny, Hermiona zaczęła się wiercić na łóżku i delikatnie otwierać powieki. Widać, że światło raziło ją w oczy, dlatego mrużyła powieki w geście obronnym. Gdy przyzwyczaiła się do widoku białych ścian, rozejrzała się po twarzach innych, a jej mina wskazywała zdezorientowanie.


- Witaj wśród żywych, panienko Lennox. – powiedział Alfred, a w jego głosie było słychać ulgę. 


***


Nie mam pojęcia jakim cudem to się udało, ale dokończyłam dzisiejszy rozdział. Musicie mi wybaczyć opóźnienia, ale na studiach nie mają litości i w tym tygodniu mam ogromny nawał pracy, więc kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend. Czekam na Wasze opinie :)   Pozdrawiam!

P.S : czy ktoś z Was wie, co się dzieje ze Stowarzyszeniem DHL? Od dłuższego czasu nie dodają nikogo, ani nic nie publikują, stąd moja ciekawość.

D.

19 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. adziwiasz mnie. O ile mogę mówić Ci na ty. W końcu, skoro jesteś na studiach to różnica wieku między nami mała nie jest ;). Jestem ciekawa czy Bellatrix zrobi coś Hermionie :3. Jeśli mogę się spytać, na ile rozdziałów zamierzasz napisać opowiadanie ? Bardzo jestem ciekawa ! Pozdrawiam i życzę weny.
    Krukonka
    http://dramione-warto-sluchac-glosu-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady nie jestem żadną panią :D jak mam być szczera to nie wiem ile rozdziałów przewiduje, mam jeszcze sporo pomysłów więc np. na 20 rozdziałach się nie skończy na pewno :) Ciężko mi powiedzieć, jeżeli będziemy się zbliżać do końca to na pewno dam znać, na razie moim zdaniem nawet nie jesteśmy w połowie :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo podobał mi się ten rozdział ,był. dramatyczny :*
    Wspaniały !
    Layls

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, że Hermiona się obudziła. :) Szkoda tylko, że jej rodzice naprawdę nie żyją. A już miałam taką nadzieję. ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem tak, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, a wszystko się wyjaśni :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Rozdział jak zawsze cudny!
    Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego ale chyba się zagapiłam bo na pewno czytałam go w dniu, w którym go wstawiłaś. No cóż, po prostu gapa ze mnie :P
    Uuu a już zaczęłam się cieszyć, że Lennoxowie żyją :c Mam nadzieję, że Hermiona szybko wróci do zdrowia, ale czuję że Bella będzis coś knuła żeby pogorszyć stan dziewczyny. Teorie spiskowe się mnie trzymają :P
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny.
    Wzruszający.
    Cudowny.
    Niesamowity.
    Melancholijny.
    Pełen nadziei.
    I wiele innych określeń, które by tu pasowały.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Spotkanie Hermiony z rodzicami- bardzo udana scena. A może oni jednak żyją? Ale by była akcja ;D Czekam na więcej
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba jak przedstawiasz relacje Draco i jego matki - naprawdę bardzo to pasuje do tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Biologicznie rodzice Hermiony, bardzo ciekawie zapowiadający się wątek. Mam nadzieję, że oni jeszcze żyją i zrobią jej niespodziankę.
    Relacja Draco i Narcyzy - piękna.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  10. No nieźle Harmiona spotyka rodziców :3
    Jest silna dlatego wiedziałam,że da sobie rade i się obudzi :)
    Narcyza mnie rozczula ,jest taka kochana :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowite ! Twoje rozdziały są takie....hmm.. magiczne ! To chyba odpowiednie słowo ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Pojawiają się jej rodzice i robi się coraz ciekawej - naprawdę świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytając ten rozdział zadałam sobie pytanie " Rodzice Hermiony w końcu żyją?" Ale przecież to niemożliwe.
    Ucieszyłam się że Hermiona się obudziła, aczkolwiek wydaje mi się że teraz Bella będzie polować na Herm za śmierć jej męża.
    SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
  14. TAK! Szkoda,że nie żyja.Ale chociaż ich poznala

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Was proszę o komentarze, w których wyrazicie swoją opinię o moim blogu :) Dziękuję za każdy z nich to bardzo motywuje :)