- Albusie mamy problem… - zaczął nieśmiało Snape i spojrzał
na Dyrektora Hogwartu.
- Słucham cię Severusie? – zapytał staruszek i poprawił
swoje okulary.
- Hermiona… ona została porwana, prawdopodobnie przez
któregoś ze Śmierciożerców – odpowiedział Mistrz Eliksirów.
- Przecież spodziewaliśmy się tego – odpowiedział Albus.
- Nie uważasz, że to za wcześnie? Ona nie była w pełni
gotowa, żeby teraz pozostać sama w Riddle Manor! – krzyknął mężczyzna i
rozjarzał się po korytarzu sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Spokojnie Severusie, uważam, że Hermiona da sobie
radę, jest potężną czarownicą i wiele razy udowodniła nam na zajęciach, że
potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach – odpowiedział spokojnie Dumbledore
i uśmiechnął się pocieszająco w stronę swojego rozmówcy.
- To w takim razie, co mamy robić? – zapytał Snape.
- Znasz plan, musimy się go trzymać – odpowiedział dyrektor.
Stałem i przysłuchiwałem się tej rozmowie od dobrych kilku
minut. Nie przypuszczałem, że wszystko przybierze taki obrót, i Hermiona będzie
w rękach Śmierciożerców o wiele wcześniej niż zakładaliśmy. Głupia, zachciało
jej się wychodzić w środku nocy na błonia i szukać wrażeń. Gdybym tylko o tym
wiedział od razu bym ją powstrzymał, ale nie, po co informować kogokolwiek o nocnych
eskapadach po alkoholu. Idiotka, podała się
na tacy wrogowi, pomyślałem. Zastanawiało mnie, kto mógł stać za tym
porwaniem. Widocznie słudzy Czarnego Pana, byli bardzo zdesperowani, skoro
włamali się na teren Hogwartu, by pojmać dziewczynę. Prawdopodobnie jutro
odbędzie się zebranie w Riddle Manor i tam poznamy ze Snapem zamiary Voldemorta
względem Lennox. Dumbledore mówił, że musimy się trzymać planu, więc i ja będę
zmuszony do opuszczenia szkoły. Nawet nie zauważyłem kiedy mężczyźni się
rozeszli, dlatego powolnym krokiem podążyłem w stronę swojego dormitorium,
dalej rozmyślając nad głupotą „potężnej i mądrej” Lennox.
***
Obudziłam się w ciepłym i wygodnym łóżku. Nie miałam
najmniejszej ochoty nawet otwierać oczu, głowa mi pękała i odczuwałam ogromną
suchość w gardle. Zachciało ci się pić
Hermionko to teraz masz pomyślałam. Powoli przeciągnęłam się na łóżku i
otworzyłam oczy. Na początku przeżyłam ogromny szok, bo to nie był mój pokój.
Natychmiast podniosłam się i rozejrzałam w około, aby posklejać fakty.
Dormitorium, w którym się znajdowałam było bardzo elegancko urządzone w
kolorach srebra i zieleni, co od razu przypominało mi ślizgoński pokój wspólny.
Ogromne łóżko, w którym leżałam było w odcieniu ciemnego brązu, a satynowa
pościel miała kolor zielony. Naprzeciwko łóżka znajdował się kominek, który
dawał przyjemne ciepło. Po prawej stronie łóżka znajdowało się biurko i ogromna
półka z książkami, natomiast po lewej stronie stał srebrny barek i ogromna,
skórzana czarna kanapa. Po obu stronach w bezpiecznej odległości od kominka znajdowały
się piękne, dębowe drzwi. Jedne prawdopodobnie prowadziły do łazienki, a drugie były wejściowe. Podrapałam się po głowie i nie mogłam sobie
przypomnieć nic z wczorajszej nocy. Przez chwilę wydawało mi się, że znajduję
się w dormitorium Malfoya, ale byłam tam raz i na pewno tak nie wyglądało. Po
chwili usłyszałam pukanie do drzwi, a w nich pojawiła się Bellatrix Lestrange.
W tym momencie wszystko do mnie dotarło, zostałam porwana. Merlinie, jaka ja byłam głupia
pomyślałam, gdy powoli przypomniałam sobie wczorajszy spacer po błoniach. Kobieta
uśmiechnęła się do mnie z tym swoim szaleńczym wyrazem twarzy i powolnym
krokiem skierowała się do barku. Nalała
sobie jakiegoś trunku i usiadła na kanapie.
- Witaj Hermiono, kupę lat – powiedziała i upiła łyk ze
szklanki. Moje milczenie i szok wymalowany na twarzy chyba skłonił ją do
dalszych wyjaśnień.
- Och, no tak masz prawo nie pamiętać swojej matki
chrzestnej – odpowiedziała i spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, jakby
analizując emocje, jakie kłębiły się we mnie.
- Jak to, matki chrzestnej? – zapytałam.
- Ja i Amanda byłyśmy przyjaciółkami od początku nauki w
Hogwarcie, dlatego zostałam twoją matką chrzestną. Każdego dnia ją wspominam i
jestem ogromnie zawiedziona jej postawą wobec Lorda – odpowiedziała i
westchnęła, jakby przypominając sobie zdarzenie sprzed siedemnastu lat.
- Chciała chronić swoje dziecko, ja jestem jej za to
ogromnie wdzięczna – odpowiedziałam z wyższością i spojrzałam w oczy Bellatrix.
- Ona sprzeciwiła się Czarnemu Panu! Była głupia razem z
twoim ojcem, który pewnie ją do tego namówił, gdyby nie on na pewno by żyła! –
powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiesz, co mówisz. I myślę, że tego nigdy nie
zrozumiesz, skoro nie masz dzieci. – odpowiedziałam.
- Jak śmiesz?! – krzyknęła i spoliczkowała mnie. Wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w moją
stronę – Widać, nikt nie nauczył cię szacunku, więc ja muszę to zrobić, Crucio!
– krzyknęła. Poczułam ogromną falę bólu
i upadłam na podłogę. Metaliczny smak krwi pojawił się w moich ustach od
zagryzania warg. Myślałam, że za chwilę umrę, zaczynałam tracić świadomość, a
łzy ściekały po moich policzkach strumieniami.
- Co ty wyrabiasz?! – usłyszałam trzeci głos, który
powstrzymał moją chrzestną od dalszych tortur. Opuściła różdżkę i spojrzała z
nienawiścią w moją stronę.
- Pyskowała, musiałam ją jakoś ukarać. – powiedziała
obojętnie Lestrange.
- Wiesz, co by się stało gdyby Lord się o tym dowiedział?!
Pamiętasz co mówił?! Dziewczyna ma być w pełni sił! – krzyczała kobieta, której
głos słyszałam pierwszy raz w życiu.
- Daj spokój Narcyzo, za chwilę dojdzie do siebie. –
odpowiedziała jej siostra i wyszła z pomieszczenia. Dalej leżałam na podłodze,
dostałam strasznych drgawek, nad którymi nie mogłam zapanować. Kobieta podeszła
do mnie i pogłaskała mnie po głowie. Spojrzałam w jej oczy, były strasznie
podobne do Malfoya, tylko z nich płynęło ciepło, a nie zimna obojętność.
- Jak się czujesz? – zapytała Narcyza.
- Jakby ktoś mnie potraktował Cruciatiusem. – odpowiedziałam
gorzko.
- Wybacz mojej siostrze, ona często nie panuje nad sobą, ale
zawsze pragnęła ciebie poznać, od twojego urodzenia byłyśmy z tobą związane. –
powiedziała kobieta.
- Jak to byłyście związane? Myślałam, że tylko ona
przyjaźniła się z moją matką. – odpowiedziałam i powoli podniosłam się z
podłogi, a Narcyza pomogła mi położyć się do łóżka.
- Wszystkie się przyjaźniłyśmy, ale to Bellatrix została
twoją matką chrzestną – odpowiedziała – Twoja matka była wspaniałą kobietą,
wiem dlaczego chciała ciebie uratować i uwierz mi popieram ją w stu procentach.
- To pomoż mi się stąd wydostać. – powiedziałam błagalnie.
Kobieta posmutniała i podniosła się z łóżka. Skierowała się do okna i zapatrzyła
się w krajobraz znajdujący się za nim. Musiałam przyznać, że żona Lucjusza to
piękna kobieta. Długie blond włosy opadające falami do połowy pleców, delikatne
rysy twarzy oraz ta gracja w każdym jej ruchu dodawała jej niesamowitego uroku.
- Wybacz mi kochanie, niestety nie mogę ci pomóc chociaż
bardzo bym chciała – zaczęła – stąd nie ma ucieczki, tylko Śmierciożercy mogą
się tutaj teleportować. Mój mąż w pełni popiera rządy Voldemorta, ja w tej
kwestii nie mam nic do powiedzenia. Mogę ci jednak obiecać, że będę starała się
ciebie chronić, tak jak twoja matka zrobiła to po twoich narodzinach. –
odpowiedziała i wytarła samotną łzę spływającą po jej policzku.
- Czy mogę zadać jedno pytanie? – zapytałam.
- Oczywiście moja droga pytaj. – odpowiedziała.
- Kto mnie tutaj sprowadził?
- Był to mąż Bellatrix, Rudolf. - powiedziała takim tonem głosu, jakby było jej
wstyd za swoją rodzinę.
- Dziękuję pani… za
wszystko. – odpowiedziałam, nie chciałam żeby się obwiniała za to, co mnie
spotkało, przecież ona nie miała na to wpływu.
- Proszę, mów mi po imieniu – powiedziała i uśmiechnęła się
ciepło – zostawię cię teraz samą, nie martw się zabezpieczę twój pokój
zaklęciem, tak aby nikt niepożądany nie wszedł. Dzisiaj wieczorem odbędzie się
spotkanie z Czarnym Panem, na którym przedstawi cię wszystkim, dlatego wolę cię uprzedzić. Teraz
będzie najlepiej jak odpoczniesz. – spojrzała na mnie jeszcze raz i zamknęła za
sobą drzwi. Muszę przyznać, że Narcyza Malfoy zaskoczyła mnie. Nie wiem jakim
cudem ta kobieta, była tak silna i ciepła jednocześnie. Zastanawia mnie tylko,
dlaczego moja matka wybrała mi na chrzestną tą wariatkę Bellatrix, skoro miała
pod nosem drugą przyjaciółkę w postaci Narcyzy. Mam nadzieję, że kiedyś się
tego dowiem. Skutki zaklęcia powoli ustawały, ale przez to stawałam się coraz
bardziej senna. Jeszcze chwilę rozmyślałam nad wizją przebiegu wieczornego
spotkania, które przyprawiało mnie o ciarki na całym ciele. Miałam zostać
pokazana Śmierciożercom, jako nowa maskotka Voldemorta, lepiej być nie może. Z
tą myślą odpłynęłam do krainy Morfeusza, wykończona zdarzeniami i informacjami
sprzed paru chwil.
***
Witam wszystkich, kolejny rozdział za Wami. Muszę szczerze przyznać, że nawet łatwo mi się go pisało, dopadła mnie wena, dlatego dodałam go wcześniej niż zawsze. W kolejnych rozdziałach zacznie wszystko powoli się wyjaśniać, nie chcę na siłę przyśpieszać akcji, chcę aby było wszystko jasne :) Jestem trochę zawiedziona ilością komentarzy pod poprzednim postem, dlatego mam nadzieję, że zmotywujecie mnie do dalszego pisania, swoimi opiniami pod tym postem, za które każdemu jestem ogromnie wdzięczna. Pozdrawiam was gorąco!
Jednym słowem świetnym :D
OdpowiedzUsuń~Natalia
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam!
Nadrabiamy komentarze ludziska!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Nie mogę się doczekać spotkania Hermiony z Voldemortem :) skoro Bella jest matką chrzestną to może Voldek jest ojcem chrzestnym XD ?
Pozdrawiam
Wszystko okaże się w swoim czasie :)
UsuńPozdrawiam!
Jestem nie w humorze, ale powiem tylko, że fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o te komentarze pod Twoją miniaturką na DŚ i to przez nie masz zły humor to od razu Ci mówię, że nie powinnaś! Pisz dalej, jak najwięcej jeśli sprawia Ci to przyjemność :) wiele osób potrafiło w kulturalny sposób wyrazić opinię, tak aby Ci mogła ona pomóc, a nie zniechęcać do pisania. Popraw błędy, jakie zauważyliśmy i będzie o wiele lepiej :) a komentarzami od tych, którzy pisali, że masz już nic nie tworzyć kompletnie się nie przejmuj, a przede wszystkim ich nie słuchaj! Dobrze, że napisałaś tą miniaturkę, wiesz jaki jest na nią odbiór przez innych i wiesz, co musisz poprawić. Teraz może być tylko lepiej, jeśli weźmiesz te uwagi do serca :) Pozdrawiam!
UsuńDziękuje za miłe słowa. Mało jest ludzi, którzy mimo tego, że widzą nawet wielkie błędy ludzi starają się zobaczyć iskierkę czegoś dobrego. I ty taką osobą jesteś :) pozdrawiam
UsuńNarcyza - wspaniała kobieta, nie to co Bellatrix - wredna i okropna baba. Psychopatka jak nic, mówie wam.
OdpowiedzUsuńNie mam co się zbytnio tutaj rozpisywać bo jakoś krótki ten rozdział był, a może mi się wydawało? No nie ważne.
Pozdrawiam, Anai
Super rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJedyny minus to tylko taki że rozdziały mogłyby byc dłuższe naprawdę dobrze się czyta:)
OdpowiedzUsuńJedyny minus to tylko taki że rozdziały mogłyby byc dłuższe naprawdę dobrze się czyta:)
OdpowiedzUsuńBellatrix chrzestną Hermiony?! To mnie zdziwiłaś! Lecę czytać następny!
OdpowiedzUsuńSectumSempra
a Narcyza jaka miła <3 zawsze ją lubiłam
OdpowiedzUsuńBella chrzestna Lennox, jest niezwykle dla niej miła, taka kochana... Od zawsze lubiłam Cyzie ona jest taką wspaniałą, silną kobietą<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ayumi
Nie sądziłam, że Narcyzę można ukacać w tak wspaniały sposób. Zwykle wszyscy kreują ją na zimną kobietę bez uczuć lub całkowicie zastraszoną przez męża. Cieszę się, że przedstawiłaś ją akurat w ten sposób :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Właśnie tak wyobrażałam sobie Narcyzę <3
OdpowiedzUsuńwiedziałam wiedziałam wiedziałam że pojawi się tutaj Bella
OdpowiedzUsuńok czytam dalej
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuń