14 listopada 2014

Rozdział VII

Świetnie ci idzie, Hermiono – powiedział Albus Dumbledore, gdy starałam się wywołać burzę i deszcz w słoneczny wrześniowy dzień.  W ciągu kilku chwil na niebie pojawiły się chmury, a zaraz po nich błyskawice. Ulewa rozpętała się na dobre, a uczniowie uciekali w popłochu, zaskoczeni tym dziwnym zjawiskiem atmosferycznym. Uśmiechnęłam się pod nosem, rozpierała mnie ogromna duma. Robiłam coraz większe postępy i śmiało mogłam przyznać, że w siedemdziesięciu procentach jestem w stanie zapanować nad swoją mocą. Obecnie rozwinęła się tak, że praktycznie nie potrzebowałam swojej różdżki by czarować, wszystkie ruchy wykonywałam rękoma.  
-Dziękuję, profesorze – odpowiedziałam i opuściłam ręce, przez co pogoda natychmiast wróciła do normy.
- Naprawdę, posiadasz niezwykłą moc moja droga, bardzo cieszę się, że jesteś na dobrej drodze do jej opanowania – powiedział wesoło dyrektor. Dzisiaj wyjątkowo na naszych lekcjach nie było Snape’a i Malfoya, oboje musieli się stawić na ważnym zebraniu w Riddle Manor. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu, szczególnie dlatego, że nie było Dracona i jego głupich docinek w moim kierunku. Do nauczyciela eliksirów zdążyłam się przyzwyczaić i, o dziwo nie przeszkadza mi jego towarzystwo, tak jak było to kiedyś. Widocznie zmiana domu, również miała w tym swój udział, w końcu to on jest teraz moim opiekunem.
- Dobrze, na dzisiaj skończymy w końcu jest sobota należy ci się odpoczynek – powiedział Albus – widzimy się w poniedziałek o godzinie dwudziestej, tak jak zawsze.
- Do widzenia profesorze – powiedziałam wychodząc z jego gabinetu. Dotarłam do swojego dormitorium,  a następnie udałam się do łazienki, by wziąć kąpiel.  Czas minął mi tak szybko, że po wyjściu z wanny była już godzina dwudziesta. Wysuszyłam się, ubrałam i wyszłam z łazienki. Na moje nieszczęście siedziały tam trzy osoby, Pansy, Blaise no i oczywiście Malfoy. Siedzieli, popijali Ognistą Whisky i rozmawiali.
- Cześć – powiedziałam cicho i udałam się w stronę swojego dormitorium.
- Czekaj  Hermiono może napijesz się z nami? – zapytał Blaise, a jego towarzyszce posłali mu karcące spojrzenia.
- Nie dzięki wiem, że nie jestem tutaj mile widziana – odpowiedziałam.
- Nie gadaj głupot tylko siadaj z nami w końcu jesteś jedną z nas – powiedział chłopak i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Spojrzałam na Pansy i Draco, ich miny nie były zbyt zadowolone.  A co mi tam, raz się żyje pomyślałam i usiadłam koło nich.
- No i to ja rozumiem! – powiedział Blaise i zaczął rozlewać alkohol. Na początku panowała krępująca cisza, jednak Zabini starał się za wszelką cenę scalić towarzystwo, dlatego wymyślił głupią grę o nazwie  „mów albo rób”, cokolwiek to oznacza.
- To jest coś na zasadzie prawdy i wyzwania, ale wymyślone przeze mnie i trochę bardziej skomplikowane- powiedział dumnie Blaise –  Będziemy kręcić butelką,każdy ma szanse nie odpowiedzieć lub nie wykonać jednego zadania, jeśli nie będzie mu ono odpowiadać. Wszyscy będziemy zaczarowani, aby nasze odpowiedzi były szczere, jeśli ktoś skłamie będzie musiał wypić  szklankę ognistej w ciągu minuty, a dobrze wiemy jak to się skończy – uśmiechnął się chytrze i spojrzał się na nas. – To jak gramy?
- Mhm… - we trójkę równocześnie odpowiedzieliśmy Zabiniemu, pełnym życia mruknięciem.
- Widzicie, już się dogadujecie! – powiedział wesoło chłopak.
- Tak, jasne w twoich snach – powiedziała Pansy i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
- Dobra zaczynajmy już tą głupią grę – powiedział Draco i wziął do ręki butelkę. Zakręcił nią i wypadło na Parkinson.
- No to co wybierasz, zadanie czy szczerze odpowiedzieć na pytanie? – zapytał Malfoy.
- Pytanie. – odpowiedziała Pansy ziewając.
- Ilu zaklęć użyłaś poprawiających wygląd dzisiaj rano? – zapytał chłopak z cwanym uśmiechem. Pansy zrobiła zażenowaną minę i prychnęła.
- A co ciebie to obchodzi co? – zapytała gniewnie.
- Odpowiadaj.
- Dziesięć. – odpowiedziała dziewczyna. We trójkę ryknęliśmy śmiechem.
- No Pansy, gdybyśmy mieli z tego zajęcia w końcu mogłabyś na nich zabłysnąć – powiedziałam wycierając ręką łzę. Chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni, ale za chwilę znowu zaczęli się śmiać, widocznie spodobał im się mój żart. Parkinson, chyba nie była tego samego zdania, bo pośpiesznie wstała i opuściła dormitorium mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa.
- No Smoku, kręć jeszcze raz – powiedział  Zabini. Chłopak ponownie zakręcił butelką  i padło na mnie.
- Pytanie – od razu powiedziałam, wolałam nie ryzykować wybierając zadanie. Chłopak długo myślał nad nim, aż jego przyjaciel zaczął go poganiać.
- Dobra, dobra już pytam. Jakie to uczucie, gdy nagle z szl…mugola stajesz się arystokratą? – zapytał. Postanowiłam nie zwracać uwagi na to, że chciał powiedzieć szlama, ważne że się poprawił.
- Dziwne. Całe twoje życie komplikuje się, zmieniasz dom, musisz żyć wśród osób, które zawsze cię wyzywały. Po tych paru tygodniach już się przyzwyczaiłam, ale na początku byłam kompletnie załamana. – odpowiedziałam szczerze.
- Żałujesz? – zapytał.
- Och oczywiście, że nie. Gdybym była dalej szlamą, czy pilibyście ze mną teraz? – zapytałam ze słodkim uśmieszkiem.
- No cóż, widzę, że przebywanie wśród ślizgonów wyostrzyło ci język, ciekawe czego jeszcze się od nas nauczysz – powiedział z kpiną Draco.
- Może się nie nauczyłam, tylko zawsze to we mnie było – odpowiedziałam ze złością.
- No cóż, w takim razie wypijmy za to! – powiedział Blaise, chcąc załagodzić sytuację. Stuknęliśmy się szklankami i wypiliśmy. Nasza gra nie trwała zbyt długo, szybko nam się znudziła, dlatego staraliśmy się rozmawiać ze sobą zwyczajnie, co wyjątkowo nam wychodziło. Było już dobrze po dwudziestej trzeciej, kiedy powiedziałam, że idę spać. Pożegnałam się z chłopakami i udałam się do łazienki, odświeżyć się. Po wyjściu nie było już śladu ani po Zabinim ani po Draco, jedyną rzeczą jaką po sobie zostawili były puste szklanki. Nagle poczułam ogromną potrzebę wyjścia na błonia. Kręciło mi się trochę w głowie, dlatego stwierdziłam, że świeże powietrze może mi dobrze zrobić.Natychmiast skierowałam swoje kroki na korytarz szkolny i powoli szłam w stronę drzwi wejściowych zamku. Było bardzo ciepło jak na wrzesień, dlatego krótkie spodenki i bluzka z rękawem idealnie nadawały się na tą pogodę. Po przekroczeniu drzwi poczułam przyjemny, ciepły wiatr na swoim ciele.  Tego mi było trzeba pomyślałam. Chodziłam po błoniach w kółko, powoli trzeźwiejąc. Bardzo cieszyłam się, że udało mi się w jakimś sensie zbliżyć do ludzi z mojego nowego domu, w końcu nie chciałam mieć tam samych wrogów. Z Zabinim, na pewno będzie mi się dobrze dogadywać, a z Draco zobaczymy. Szłam właśnie wzdłuż zakazanego lasu, gdy usłyszałam dziwne szmery. Widocznie jakieś zwierze urządzało sobie polowanie, mimo wszystko poczułam dreszcze, chociaż nie było mi zimno i wolałam udać się do zamku, było już bardzo późno. Powolnym krokiem szłam z powrotem, gdy nagle poczułam silny ból w całym ciele. Ostatnią rzeczą jaką widziałam, była czarna postać wychodząca z lasu, później nastała ciemność.


                                                                             ***



Kolejny rozdział przed Wami. Akcja od następnego będzie już się rozwijać, to był ostatni 'spokojniejszy' rozdział. Czekam na wasze komentarze i dziękuję za poprzednie! Pozdrawiam.
.



12 komentarzy:

  1. Ten okropny moment, w którym kończy sie rozdział :'( ale ogólnie bardzo fajny rozdział ! Czekam na kolejny z niecierpliwością ! POZDRAWIAM :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za opóźnienie, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dawno tu nie zaglądałam.
    Rozdział trochę nudny, nic tak naprawdę się nie dzieje, aczkolwiek ostanie zdanie wprowadziło taki nastrój grozy, niebezpieczeństwa i mrocznej tajemnicy, a ja uwielbiam takie zakończenia. Są dla mnie kwintesencją opowiadania, zwłaszcza kiedy przechodzi się z beztroski na walkę.
    Co jeszcze mogę dodać? Chyba nic, może jedynie, że czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja uwielbiam Zabiniego. To mój ulubiony ślizgon ( Sorry Sev, Draco) jego osoba zawsze mnie intryguje i rozbawia, ponieważ zawsze przedstawiany jest jako ten dowcipny i wspierający Hermionę. ( Za to nigdy nie lubiłam Nott'a mam do niego jakies uprzedzenia.)
    No i to ja rozumiem. Spotkanie, szklaneczka Ognistej, żyć nie umierać normalnie. Powinni tak się spotykac częściej. Fajnie by było gdyby Wszyscy się spotkali ( Skład Wszystkich: Harry, Ron, Ginny, Blaise, Pansy, Draco, Hermiona) i razem popili. Mogłoby być ciekawie.
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział troszeczkę żmudny, ale pomimo tego nie stracił swojego uroku.
    SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
  5. Nono, coraz lepiej :D |Generalnie rozdział bardzo spoko

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach ten Blaise... Zawsze darzyłam go sympatią i zdecydowanie wolę go w tej wersji niż w tej złej i zimnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. BOGOWIE ale się przestraszyłam... no, lecę czytać dalej. wciągające :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaah. Nienawidzę gdy ludzie przerywają w takim momencie! Ale i tak uwielbiam twój blog :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Te pomysły Blaisa :D Dziwne jak nierozsądnie postąpiła Hermiona...

    OdpowiedzUsuń
  10. Blasie jaki kochany....
    A ta postać intryguję. Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  11. CIEKAWIE CO SIĘ STAŁO Z MIONKĄ czytam daleej

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo przyjemny, lekki rozdział

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Was proszę o komentarze, w których wyrazicie swoją opinię o moim blogu :) Dziękuję za każdy z nich to bardzo motywuje :)