Świetnie ci idzie, Hermiono – powiedział Albus Dumbledore,
gdy starałam się wywołać burzę i deszcz w słoneczny wrześniowy dzień. W ciągu kilku chwil na niebie pojawiły się
chmury, a zaraz po nich błyskawice. Ulewa rozpętała się na dobre, a uczniowie
uciekali w popłochu, zaskoczeni tym dziwnym zjawiskiem atmosferycznym.
Uśmiechnęłam się pod nosem, rozpierała mnie ogromna duma. Robiłam coraz większe
postępy i śmiało mogłam przyznać, że w siedemdziesięciu procentach jestem w
stanie zapanować nad swoją mocą. Obecnie rozwinęła się tak, że praktycznie nie
potrzebowałam swojej różdżki by czarować, wszystkie ruchy wykonywałam rękoma.
-Dziękuję, profesorze – odpowiedziałam i opuściłam ręce,
przez co pogoda natychmiast wróciła do normy.
- Naprawdę, posiadasz niezwykłą moc moja droga, bardzo
cieszę się, że jesteś na dobrej drodze do jej opanowania – powiedział wesoło
dyrektor. Dzisiaj wyjątkowo na naszych lekcjach nie było Snape’a i Malfoya,
oboje musieli się stawić na ważnym zebraniu w Riddle Manor. Byłam bardzo
szczęśliwa z tego powodu, szczególnie dlatego, że nie było Dracona i jego
głupich docinek w moim kierunku. Do nauczyciela eliksirów zdążyłam się
przyzwyczaić i, o dziwo nie przeszkadza mi jego towarzystwo, tak jak było to
kiedyś. Widocznie zmiana domu, również miała w tym swój udział, w końcu to on
jest teraz moim opiekunem.
- Dobrze, na dzisiaj skończymy w końcu jest sobota należy ci
się odpoczynek – powiedział Albus – widzimy się w poniedziałek o godzinie
dwudziestej, tak jak zawsze.
- Do widzenia profesorze – powiedziałam wychodząc z jego
gabinetu. Dotarłam do swojego dormitorium,
a następnie udałam się do łazienki, by wziąć kąpiel. Czas minął mi tak szybko, że po wyjściu z
wanny była już godzina dwudziesta. Wysuszyłam się, ubrałam i wyszłam z
łazienki. Na moje nieszczęście siedziały tam trzy osoby, Pansy, Blaise no i
oczywiście Malfoy. Siedzieli, popijali Ognistą Whisky i rozmawiali.
- Cześć – powiedziałam cicho i udałam się w stronę swojego
dormitorium.
- Czekaj Hermiono
może napijesz się z nami? – zapytał Blaise, a jego towarzyszce posłali mu karcące
spojrzenia.
- Nie dzięki wiem, że nie jestem tutaj mile widziana –
odpowiedziałam.
- Nie gadaj głupot tylko siadaj z nami w końcu jesteś jedną
z nas – powiedział chłopak i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Spojrzałam na
Pansy i Draco, ich miny nie były zbyt zadowolone. A co mi tam, raz się żyje pomyślałam
i usiadłam koło nich.
- No i to ja rozumiem! – powiedział Blaise i zaczął rozlewać
alkohol. Na początku panowała krępująca cisza, jednak Zabini starał się za
wszelką cenę scalić towarzystwo, dlatego wymyślił głupią grę o nazwie „mów albo rób”, cokolwiek to oznacza.
- To jest coś na zasadzie prawdy i wyzwania, ale wymyślone
przeze mnie i trochę bardziej skomplikowane- powiedział dumnie Blaise – Będziemy kręcić butelką,każdy ma szanse nie
odpowiedzieć lub nie wykonać jednego zadania, jeśli nie będzie mu ono
odpowiadać. Wszyscy będziemy zaczarowani, aby nasze odpowiedzi były szczere,
jeśli ktoś skłamie będzie musiał wypić szklankę
ognistej w ciągu minuty, a dobrze wiemy jak to się skończy – uśmiechnął się
chytrze i spojrzał się na nas. – To jak gramy?
- Mhm… - we trójkę równocześnie odpowiedzieliśmy Zabiniemu,
pełnym życia mruknięciem.
- Widzicie, już się dogadujecie! – powiedział wesoło
chłopak.
- Tak, jasne w twoich snach – powiedziała Pansy i zaczęła
oglądać swoje paznokcie.
- Dobra zaczynajmy już tą głupią grę – powiedział Draco i
wziął do ręki butelkę. Zakręcił nią i wypadło na Parkinson.
- No to co wybierasz, zadanie czy szczerze odpowiedzieć na
pytanie? – zapytał Malfoy.
- Pytanie. – odpowiedziała Pansy ziewając.
- Ilu zaklęć użyłaś poprawiających wygląd dzisiaj rano? –
zapytał chłopak z cwanym uśmiechem. Pansy zrobiła zażenowaną minę i prychnęła.
- A co ciebie to obchodzi co? – zapytała gniewnie.
- Odpowiadaj.
- Dziesięć. – odpowiedziała dziewczyna. We trójkę ryknęliśmy
śmiechem.
- No Pansy, gdybyśmy mieli z tego zajęcia w końcu mogłabyś
na nich zabłysnąć – powiedziałam wycierając ręką łzę. Chłopcy spojrzeli na mnie
zdziwieni, ale za chwilę znowu zaczęli się śmiać, widocznie spodobał im się mój
żart. Parkinson, chyba nie była tego samego zdania, bo pośpiesznie wstała i
opuściła dormitorium mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa.
- No Smoku, kręć jeszcze raz – powiedział Zabini. Chłopak ponownie zakręcił butelką i padło na mnie.
- Pytanie – od razu powiedziałam, wolałam nie ryzykować
wybierając zadanie. Chłopak długo myślał nad nim, aż jego przyjaciel zaczął go
poganiać.
- Dobra, dobra już pytam. Jakie to uczucie, gdy nagle z szl…mugola
stajesz się arystokratą? – zapytał. Postanowiłam nie zwracać uwagi na to, że
chciał powiedzieć szlama, ważne że się poprawił.
- Dziwne. Całe twoje życie komplikuje się, zmieniasz dom,
musisz żyć wśród osób, które zawsze cię wyzywały. Po tych paru tygodniach już
się przyzwyczaiłam, ale na początku byłam kompletnie załamana. – odpowiedziałam
szczerze.
- Żałujesz? – zapytał.
- Och oczywiście, że nie. Gdybym była dalej szlamą, czy
pilibyście ze mną teraz? – zapytałam ze słodkim uśmieszkiem.
- No cóż, widzę, że przebywanie wśród ślizgonów wyostrzyło
ci język, ciekawe czego jeszcze się od nas nauczysz – powiedział z kpiną Draco.
- Może się nie nauczyłam, tylko zawsze to we mnie było –
odpowiedziałam ze złością.
- No cóż, w takim razie wypijmy za to! – powiedział Blaise,
chcąc załagodzić sytuację. Stuknęliśmy się szklankami i wypiliśmy. Nasza gra
nie trwała zbyt długo, szybko nam się znudziła, dlatego staraliśmy się
rozmawiać ze sobą zwyczajnie, co wyjątkowo nam wychodziło. Było już dobrze po
dwudziestej trzeciej, kiedy powiedziałam, że idę spać. Pożegnałam się z
chłopakami i udałam się do łazienki, odświeżyć się. Po wyjściu nie było już śladu
ani po Zabinim ani po Draco, jedyną rzeczą jaką po sobie zostawili były puste
szklanki. Nagle poczułam ogromną potrzebę wyjścia na błonia. Kręciło mi się trochę w głowie, dlatego stwierdziłam, że świeże powietrze może mi dobrze zrobić.Natychmiast
skierowałam swoje kroki na korytarz szkolny i powoli szłam w stronę drzwi
wejściowych zamku. Było bardzo ciepło jak na wrzesień, dlatego krótkie spodenki
i bluzka z rękawem idealnie nadawały się na tą pogodę. Po przekroczeniu drzwi
poczułam przyjemny, ciepły wiatr na swoim ciele. Tego mi było trzeba pomyślałam.
Chodziłam po błoniach w kółko, powoli trzeźwiejąc. Bardzo cieszyłam się, że
udało mi się w jakimś sensie zbliżyć do ludzi z mojego nowego domu, w końcu nie
chciałam mieć tam samych wrogów. Z Zabinim, na pewno będzie mi się dobrze
dogadywać, a z Draco zobaczymy. Szłam właśnie wzdłuż zakazanego lasu, gdy
usłyszałam dziwne szmery. Widocznie jakieś zwierze urządzało sobie polowanie,
mimo wszystko poczułam dreszcze, chociaż nie było mi zimno i wolałam udać się do zamku, było już bardzo późno. Powolnym
krokiem szłam z powrotem, gdy nagle poczułam silny ból w całym ciele. Ostatnią
rzeczą jaką widziałam, była czarna postać wychodząca z lasu, później nastała ciemność.
***
Kolejny rozdział przed Wami. Akcja od następnego będzie już się rozwijać, to był ostatni 'spokojniejszy' rozdział. Czekam na wasze komentarze i dziękuję za poprzednie! Pozdrawiam.
.
Ten okropny moment, w którym kończy sie rozdział :'( ale ogólnie bardzo fajny rozdział ! Czekam na kolejny z niecierpliwością ! POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dawno tu nie zaglądałam.
OdpowiedzUsuńRozdział trochę nudny, nic tak naprawdę się nie dzieje, aczkolwiek ostanie zdanie wprowadziło taki nastrój grozy, niebezpieczeństwa i mrocznej tajemnicy, a ja uwielbiam takie zakończenia. Są dla mnie kwintesencją opowiadania, zwłaszcza kiedy przechodzi się z beztroski na walkę.
Co jeszcze mogę dodać? Chyba nic, może jedynie, że czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
Jak ja uwielbiam Zabiniego. To mój ulubiony ślizgon ( Sorry Sev, Draco) jego osoba zawsze mnie intryguje i rozbawia, ponieważ zawsze przedstawiany jest jako ten dowcipny i wspierający Hermionę. ( Za to nigdy nie lubiłam Nott'a mam do niego jakies uprzedzenia.)
OdpowiedzUsuńNo i to ja rozumiem. Spotkanie, szklaneczka Ognistej, żyć nie umierać normalnie. Powinni tak się spotykac częściej. Fajnie by było gdyby Wszyscy się spotkali ( Skład Wszystkich: Harry, Ron, Ginny, Blaise, Pansy, Draco, Hermiona) i razem popili. Mogłoby być ciekawie.
Pozdrawiam, Anai
Rozdział troszeczkę żmudny, ale pomimo tego nie stracił swojego uroku.
OdpowiedzUsuńSectumSempra
Nono, coraz lepiej :D |Generalnie rozdział bardzo spoko
OdpowiedzUsuńAch ten Blaise... Zawsze darzyłam go sympatią i zdecydowanie wolę go w tej wersji niż w tej złej i zimnej ;)
OdpowiedzUsuńBOGOWIE ale się przestraszyłam... no, lecę czytać dalej. wciągające :D
OdpowiedzUsuńAaaah. Nienawidzę gdy ludzie przerywają w takim momencie! Ale i tak uwielbiam twój blog :) :) :)
OdpowiedzUsuńTe pomysły Blaisa :D Dziwne jak nierozsądnie postąpiła Hermiona...
OdpowiedzUsuńBlasie jaki kochany....
OdpowiedzUsuńA ta postać intryguję. Idę czytać dalej!
CIEKAWIE CO SIĘ STAŁO Z MIONKĄ czytam daleej
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny, lekki rozdział
OdpowiedzUsuń