Od dłuższego czasu wszystko w moim
życiu się komplikuje. Zaczęło się od zwykłych nieporozumień z moimi rodzicami.
Namawiali mnie, abym po skończeniu Hogwartu porzuciła magię i zaczęła
uczęszczać na studia stomatologiczne, by w przyszłości przejąć ich gabinet –
dorobek całego życia. Początkowo myślałam, że to jakiś żart. Jednak później
okazało się, że dla moich rodziców magiczne zdolności są zwykłym dziwactwem,
ewentualnie moim niezrozumiałym przez nich hobby, które w każdej chwili
mogę porzucić i zająć się czymś bardziej pożytecznym. Od czasu największej
awantury minął tydzień. Za dwa dni mam jechać do Hogwartu na mój ostatni rok
nauki, gdzie wreszcie spotkam się z moimi przyjaciółmi z Gryffindoru. Wstałam
dzisiaj standardowo o godzinie ósmej. Rozejrzałam się po swoim pokoju i
stwierdziłam, że cieszę się z powrotu do hogwardzkich dormitoriów.
Pomieszczenie, w którym spędziłam jedenaście lat dzieciństwa, bardzo się od nich różniło.
Było urządzone w bardzo nowoczesnym stylu, za którym nie
przepadałam. Wszystko w nim lśniło bielą, jedynie pościel w ciemniejszym
kolorze to rzecz wywalczona przeze mnie. Moja matka za wszelką cenę w całym
domu starała się pokazać swoją nieskazitelność wręcz sterylność, przeniesioną z
gabinetu stomatologicznego. Efektem tego pomysłu był brak jakiejkolwiek
rodzinnej atmosfery, przytulności i uczucia komfortu. Musiałam pogodzić się z
tym, że moja rodzina jest równie zimna i oschła, co wnętrze każdego
pomieszczenia, a głębsze uczucia przekazują tylko i wyłącznie swoim pacjentom.
Kiedyś może mi to nie przeszkadzało, byłam przyzwyczajona od dzieciństwa tylko
do takiego schematu rodziny, więc nie wydawał mi się on dziwny. Gdy
poznałam rodzinę Weasleyów, zrozumiałam, jak cudownie jest posiadać kochających ludzi
wokół siebie, którzy nigdy cię nie opuszczą i nie pozwolą skrzywdzić.
Wealeyowie byli kompletnym przeciwieństwem moich opiekunów, a ja żałowałam, że
nigdy nie doświadczyłam tyle miłości i ciepła od własnej matki i ojca. Nie
zrozumcie mnie źle, na swój sposób kochałam moich rodziców, jednak nie byłam
typem osoby, która z pokorą będzie przyjmować plany snute na przyszłość bez
mojej zgody. Mój pokój mógł być zaplanowany przez nich, jednak nie zgodziłabym
się na nic więcej. Harry powiedział kiedyś, że moją rodzinę można określić
stwierdzeniem „arystokratyczni mugole”. Śmiesznie to brzmiało, jednak zawierało
w sobie wiele prawdy. Jedynym plusem był brak wyboru odpowiedniego kandydata na
mojego męża od razu po przyjściu na świat, co charakteryzowało rodziny
czystej krwi. Nie twierdzę, że nie odbyło się wiele prób umawiania mnie z
synami pacjentów lub znanych lekarzy, jednak zawsze stanowczo odmawiałam.
Wiązało się to oczywiście z niezadowoleniem rodziców i wypominaniem, że jak tak
dalej pójdzie, to zostanę starą panną. A co z miłością? Czy to się dla nich nie
liczy? Czy najważniejsze w życiu są pozycja oraz wielkość konta w banku?
Przecież każdy zasługuje na miłość, to ona daje szczęście w naszym życiu i to
właśnie dzięki niej mamy ochotę budzić się rano z uśmiechem na
ustach. Widocznie moja dusza typowej romantyczki nie znajdzie
zrozumienia u mojej rodziny oraz u rodzin czystokrwistych.
- No cóż… – westchnęłam i powoli
wstałam z łóżka. Jednym machnięciem różdżki spakowałam rzeczy do swojego
kufra. Po porannej toalecie i śniadaniu teleportowałam się na Pokątną.
Potrzebowałam jeszcze kilku książek na ostatni rok, a przecież już
jutro pierwszy września. Po wylądowaniu w ciemnej uliczce szybkim krokiem
udałam się do księgarni Esy i Floresy. Magia tego miejsca sprawiła, że jak
zwykle straciłam rachubę czasu. Gdy spojrzałam na zegarek, była już pora
obiadu, na który umówiłam się z rodzicami w ramach oczyszczenia stosunków po
ostatniej kłótni. Po zapłaceniu za podręczniki wyszłam ze sklepu i udałam się w
stronę ciemnego zaułka, aby się teleportować. Po drodze byłam tak
zamyślona, że wpadłam na kogoś i upadły mi wszystkie książki. Spojrzałam w górę
i doznałam kompletnego szoku. Przede mną stał Severus Snape i patrzył na
mnie z zaciekawieniem.
- Przepraszam, profesorze – powiedziałam
cicho, ponieważ wiem, jak bardzo ten człowiek za mną i za wszystkimi
Gryfonami nie przepada, a ja akurat musiałam go spotkać poza Hogwartem.
- Uważaj, jak chodzisz, Granger.
Gdybyśmy byli w Hogwarcie, odjąłbym ci punkty – odezwał się ze swoim
wrednym uśmieszkiem. Nienawidziłam go równie mocno, co wszystkich jego
podopiecznych ze Slytherinu. Sam fakt, jak traktował uczniów, którzy nie byli w
domu Salazara,
świadczył o jego braku kultury. Mimo to podziwiałam go za to, jakim wybitnym
jest nauczycielem i jak wiele potrafi. Inteligencja zawsze wzbudzała mój
szacunek, niezależnie od tego, czy ktoś był dobrym czy złym
człowiekiem. Jednak to jedno jego zdanie wypowiedziane przed chwilą w moją
stronę sprawiło, że coś się we mnie zagotowało. Spojrzałam na Snape’a z
nienawiścią i nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zerwał się silny wiatr,
chmury zaczęły zbierać się nad naszymi głowami i z daleka było słychać grzmoty.
Severus spojrzał na mnie z dziwną miną, obserwując, jak stoję naprzeciwko
niego z zaciętą miną i zaciśniętymi pięściami, a moje kasztanowe włosy
poruszają się wraz z wiatrem.
- Granger, co to ma znaczyć?! – spytał
ze złością i ze zdziwieniem w głosie, a ja natychmiast się opanowałam. Nagle
chmury zniknęły, wiatr przestał targać moimi włosami, a grzmoty umilkły.
Spojrzałam na niego z przerażeniem i szybko uciekłam do pobliskiej uliczki, aby
teleportować się do domu.
Wpadłam do domu jak burza.
Przemierzałam schody z ogromną prędkością, aby jak najszybciej trafić do
swojego pokoju. Rzuciłam na niego zaklęcia wyciszające i zaczęłam krzyczeć ze
złości. To nie pierwszy raz, kiedy nie potrafiłam zapanować nad swoimi mocami.
Jeśli w grę wchodziły emocje, wokół mnie zaczynały dziać się niespotykane
rzeczy. Czytałam wiele książek, ale wszystkie informacje były ze sobą
sprzeczne, ponieważ płynie we mnie mugolska krew. Co jakiś czas pojawiają
się informacje o dzieciach arystokratów, które panowały nad konkretnym
żywiołem, ale nigdy nie nad wszystkimi. Ja natomiast odkryłam, że podczas gniewu
potrafiłam poruszać wodą, wiatrem, ogniem i ziemią, a na dodatek dzisiaj
okazało się, że panuję nad zmianami pogody. Moja bezradność w tej chwili była
nie do zniesienia, ponieważ boję się, co mogą przynieść kolejne dni i jak
rozwinie się ta moc. Będę musiała porozmawiać z Dumbledore’em po powrocie do
Hogwartu, bo ta niepewność mnie dobija. Westchnęłam i udałam się na dół do
kuchni, aby zjeść obiad z rodzicami.
- Witaj, córeczko – powiedziała
Jane, gdy mnie ujrzała. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok taty przy
stole. Piękne zapachy obiadu przypomniały mi, jak bardzo byłam głodna. Zaczęłam
nakładać sobie jedzenie na talerz, jednak coś mi tutaj nie pasowało. Rodzice
nie jedli, tylko przyglądali mi się z dziwnymi wyrazami twarzy, a tata ściskał
mamę za rękę.
- Czy coś się stało? – zapytałam,
dalej przeżuwając pyszny kawałek pieczeni.
- Hermionko, zastanawialiśmy się z
mamą, czy może jednak nie zrezygnowałabyś z tego ostatniego roku nauki i
wybrała się na studia stomatologiczne? – zapytał tata ze sztucznym uśmiechem
przyklejonym do twarzy.
- Dlaczego chcecie sterować moim
życiem?! – wysyczałam przez zęby, zaciskając palce na widelcu.
- Kochanie, to wszystko dla
twojego dobra. Sama po tych studiach przyznasz nam rację – odpowiedziała
spokojnie Jane.
- Nie, nie przyznam. Jestem
czarownicą i musicie się z tym pogodzić. Kocham to, kim jestem i nie zmienię
tego ze względu na was, przykro mi – wydusiłam z siebie te słowa, po czym
oczekiwałam na reakcję rodziców.
- Hermiono, to nie była prośba.
Żądamy od ciebie porzucenia tej farsy, jaką jest ten cały Hogwart. Nasza córka
musi mieć wyuczony prawdziwy zawód, a nie bawić się różdżką niczym pięcioletnie
dziecko – odrzekł Thomas, patrząc na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
Wiedziałam, że mówi poważnie i nie zmieni swojego zdania. Byłam potwornie zła
na nich. Jak mogli żądać, żebym porzuciła swoje dotychczasowe życie? Kocham
Hogwart i nigdy się go nie wyrzeknę.
- Nie zmienię swojego zdania.
Jestem czarownicą, pogódźcie się z tym wreszcie! – wrzasnęłam, nie mogąc
powstrzymać narastającego gniewu i żalu. W tym samym momencie usłyszeliśmy
dźwięk pękającego metalu, a zaraz po nim wybuch. Kran nie wytrzymał ciśnienia,
z jakim woda wydostała się przez rury. Rodzice spojrzeli na mnie ze złością, a
ja obserwowałam, jak kuchnia powoli pokrywała się przezroczystą cieczą.
- Dość tego, Hermiono. Musimy
poważnie porozmawiać o tym, co się tutaj dzieje – wydyszała moja matka.
Widziałam, że była zła, a ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych.
Kobieta wstała i spojrzała jeszcze raz w moją stronę, po czym opuściła kuchnię.
- Tato, o co chodzi? – zapytałam,
jednak ten pokręcił zrezygnowany głową i również wstał od stołu.
- Myślę, że mamy sobie dużo do
powiedzenia. Posprzątaj ten bałagan i przyjdź do salonu – odrzekł
mężczyzna i opuścił pomieszczenie.
Bardzo zastanawiało mnie ich zachowanie i sama nie wiedziałam, czego mogę się
po tej rozmowie spodziewać. Jednym machnięciem różdżki naprawiłam szkody, jakie
przyniósł mój kolejny niekontrolowany wybuch. Wzięłam głęboki oddech i udałam
się do salonu. Miałam dziwne przeczucie, że ta rozmowa zmieni całe moje życie.
***
Super !!
OdpowiedzUsuńPlusy - jest mój Snape... jako pierworodna fanka sevmione, która dopiero później przeszła na dramione, uwielbiam wszelkie sceny z Severusem w roli głównej :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, oryginalny, nieszablonowy - wielki plus.
Dobrze napisane - masz umiejętność dobrego i barwnego opisu miejsc, sytuacji dzięki temu łatwiej jest sobie to wszystko wyobrazić.
Minusy...
Kto to jest "prawdziwy dentysta"? - sugerujesz, że wszyscy inni poza rodzicami Hermiony są nieprawdziwi? :D
Nie można uznać tego za minus, ale kanon utopiony na dnie jeziora - wiadomo bowiem, że rodzice Hermiony byli cudownymi ludźmi, a ona bardzo ich kochała - tu są krótko mówiąc beznadziejni. Oczywiście masz prawo do takich zmian jako autorka :) Co mnie znów niepokoi to zakończenie... pewnie jej powiedzą, że jest adoptowana, a dalej już czuję jak to się potoczy... Może jednak, ty pierwsza przekonasz mnie do Hermiony "nie szlamy"? :) Zobaczymy!
Venetiia
Ciekawie się zaczyna, oryginalny pomysł o mocach Hermiony. Miło i szybko się czyta. Trochę trudno się przyzwyczaić do takich rodziców dziewczyny, ale i tak mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńJulka xD
Rodzice Hermiony to jedna wielka masakra! Jak można być tak nieczułym? Nie lubię ich i nie będę płakać jeśli zginą w strasznych okolicznościach. Fragment z Severusem bardzo udany ;) mam nadzieję, że będzie go więcej w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńXYZa
Też studiujesz! To może mnie zrozumiesz, przeczytałam pierwszy rozdział i jestem usatysfakcjonowana, dopiero zaczynasz więc mogą zdarzać się błędy, których nie widziałam. Albo dbasz o każdy szczegół albo masz bardzo dobrą betę. Jak dla mnie trochę za długie zdania masz i czasami ciężko mi się to czytało ale ja już chyba czytam pod kątem pracy dyplomowej :)
OdpowiedzUsuńHermiona ma nowe umiejętności, ciekawe. No i profesorek Snape, ciekawski i nieznośny. Rodzice Hermiony dziwnie się zachowują, zawsze myślałam, że miała ona cudowne dzieciństwo pełne miłości i domowego ciepła. A tu proszę, elegancki wystrój, wszystko sterylne, czyste, jej biały pokój. Trochę inaczej ale podoba mi się. I też bym się wkurzyła gdyby moi rodzice planowali moją przyszłość :)
Pozdrawiam,
Dajana
dziękuję bardzo za komentarz :) nie posiadam bety, postanowiłam, że jak zakładam bloga to tworzę go sama w stu procentach :) na pewno są jakieś błędy, ale to moje początki. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej :) Pozdrawiam i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca historii :)
UsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńBędę szczera i mam nadzieję, ze nie weźmiesz mi tego za złe. No bo przecież nie chodzi o bezmyślne słodzenie tylko o szczerość? Mam mieszane uczucia i to bynajmniej nie pozytywne...;( No bo piszesz, że nie chcesz zmieniać charakterów postaci a robisz to. Hermiona jest zupełnie inną osobą, tak jak jej rodzice. Nie wiem czy to dobry zabieg, ale jestem pewna, że im dalej tym lepiej (o czym świadczy styl pisania) więc przechodzę dalej;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że nie bd słodkiego dramione;) masz za to duży plus;)
Bardzo się cieszę, że znalazłaś czas, żeby do mnie zajrzeć :) Jest mi jednak trochę przykro, że nie przekonałam Ciebie do mojego opowiadania, no ale nic na to nie mogę poradzić. Charakter Hermiony, na pewno ulegnie zmianie, ale nie drastycznej. Mówiąc o charakterach bohaterów chodziło mi o to, że po prostu w książce nie są do siebie przychylnie nastawieni i zmiana Hermiony tego tak łatwo nie odwróci. Chciałam stworzyć coś innego, własnego i zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może się podobać. Mam nadzieję, że im dalej tym lepiej, bo początki zawsze nie są najlepsze. Pozdrawiam :)
UsuńPrzepraszam, bo nie chciałam zrobić Ci przykrości. Chciałam być tylko szczera. I to nie tak, że mnie nie przekonałaś. Przecież nie będę oceniać książki po prologu i pierwszych dwóch rozdziałach;) Mam zamiar przeczytać Twoją historię do końca. Teraz na bieżąco dzielę się z Tobą swoimi spostrzeżeniami i uwagami. W ogóle nie musisz się nimi przejmować, bo przecież to tylko jedna opinia;) Gusta są różne, pamiętaj o tym. Ale fakt, jestem bardzo wymagającym czytelnikiem i w dodatku szczerym. Bd chwalić ale i wskazywać na rzeczy, które nie przypadają mi do gustu. Na tym polega konstruktywna opinia.
UsuńA no widzisz! Czyli źle zrozumiałam Twoją wypowiedź, bo wywnioskowałam, że bd trzymać się kanonu;) To bardzo dobrze, że chcesz stworzyć i zbudować coś swojego;) W takim razie wszystko jasne;) Bo jeśli tworzysz własną rzeczywistość to zupełnie zmienia postać rzeczy;)
Pamiętaj, że przede wszystkim Ty musisz być zadowolona z własnej pracy. Jeśli Ty bd się starać i jeśli bd pisać sercem to nie ma prawa się nie udać;)
Oczywiście, że tak! Jak mówią, najtrudniejszy pierwszy krok;)
Dlatego mam pytanie- wolisz, żebym najpierw przeczytała wszystko i zostawiła 1 komentarz pod ostatnim wpisem czy chcesz komentarz pod każdym rozdziałem?
Nie masz mnie za co przepraszać :) Ja doceniam najbardziej szczere komentarze, tylko po prostu myslałam, że się zraziłas i już więcej nie będziesz czytać :P Co do bety... może kiedys do tego 'dorosnę' :) na razie chciałabym stworzyć to sama :) Z tym zadowoleniem to bywa różnie, raz moim zdaniem jest lepszy rozdział, a raz gorszy, ale chyba każdy tak ma :) uczę się cały czas i dziękuję Ci bardzo za wskazywanie błędów nad, którymi na pewno będę pracować :) Myslę, że najlepiej jak spokojnie sobie przeczytasz całe opowiadanie i wtedy skomentujesz mając wzgląd na całosc :) I przede wszystkim tak będzie też dla Ciebie wygodniej :) Dziękuję jeszcze raz za odwiedziny i powodzenia przy egzaminach, obu nam się przyda :)
UsuńDobrze, w takim razie przeczytam całość i na koniec napiszę zbiorczy komentarz;) A potem bd już komentować bieżące rozdziały.
OdpowiedzUsuńCenię i podziwiam ludzi, którzy chcą pracować nad sobą dlatego możesz być spokojna, bd do końca;) I oczywiście trzymam za Ciebie kciuki i bd Cię dopingować!
Nie masz za co dziękować;)
Och dziękuję!;) Jutro mam zamiar skończyć mój epizod z sesją i zostanie mi tylko mgr;) I tu rzeczywiście przyda mi się powodzenie;D
Tobie również powodzenia na egzaminach i chwili dla siebie na małe przyjemności w tym gorącym okresie;) Zobaczysz, że zaliczysz wszystko! Bo jak nie Ty to kto?;p
Ten wybuch rodziców Hermiony był... sztuczny.
OdpowiedzUsuńCóż, zapowiada się interesująco. Masz u mnie plus za kreatywność, ponieważ rodzice Hermiony zawsze są przedstawiani jako osoby bardzo miłe, troskliwe i kochające swoją córkę taką, jaka jest, a u Ciebie jest inaczej, choć ten ich wybuch wydał mi się sztuczny, ale pewnie tylko mi się wydał. Lecę czytać następny rozdział i zobaczymy, co dalej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anai
Bardzo fajnie się zapowiada poza tym fajny pomysł z tymi jej mocami.
OdpowiedzUsuńWow jestem zauroczona no to IDE czytać nexta
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz:)
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwiłam jak przeczytałam co powiedziała matka Hermiony. Idę czytać następny rozdział.
OdpowiedzUsuńSectumSempra
Zaskoczyła mnie ta wizja zimnej atmosfery w rodzinnym domu Hermiony. Ale jestem za, totalna odmiana w porównaniu do innych blogów ;)
OdpowiedzUsuńA mnie trochę zdziwił Dumbledore - czy on nie umarł? I czy rodzice Hermiony nie byli w Australii? Ale mimo wszystko super! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
ellena-i-bogowie.blogspot.com
heroska-czarodziejka.blogspot.com
A mnie trochę zdziwił Dumbledore - czy on nie umarł? I czy rodzice Hermiony nie byli w Australii? Ale mimo wszystko super! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
ellena-i-bogowie.blogspot.com
heroska-czarodziejka.blogspot.com
Dziwinie czyta się takich nie czułych na uczucia swojej córki, rodziców Hermiony. Być może przyzwyczajenie z innych blogów. Mimo wszystko rodział dobrze napisany i zaciekawia do następnego.
OdpowiedzUsuńPoczątek bardzo mnie zaciekawił i mam nadzieję, że reszta będzie równie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńSuper.Zaciekawilas mnie.szkoda ze Hermi nie zdmuchneła Snape'a z nóg, to by było śmieszne.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że miałam iść spać, ale nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam do tego rozdziału. Boski ! Piszesz z taką lekkością, że aż miło się czyta, a uwierz, jestem wybredna.. ;) Zaciekawiłaś mnie zmianą kanonu. Nienawidzę jak ktoś sztywno się trzyma książki ! Brrr.. To ma być nasza wyobraźnia ! :D Sami mamy tworzyć coś zupełnie nowego i niesamowitego. A Tobie jak na razie się to udaje i za to zaczynam Cię podziwiać.
OdpowiedzUsuńDzisiaj już idę spać, ale jutro biorę się za następny rozdział ! Oby był tak świetny jak się spodziewam !
Anastasia.
Po pierwszym rozdziale jestem jak najbardziej na tak :)
OdpowiedzUsuńFajnie się to czyta, a historia jest niezwykła.
A mnie nadal zastanawia, czy ona w końcu zabrała te książki czy nie...
Pozdrawiam :)
akcja wspaniale się rozwija
OdpowiedzUsuńna razie czytam i podziwiam
fajnie chcialam sobie zapisac bloga ale widze ze nie moge bo wyskakuje mi : kopiowanie zabronione. dzieki !
OdpowiedzUsuńCudowny szablon
OdpowiedzUsuń